Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną.
Wywodzi się od greckiego terminu diatribē.
Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
Może jestem mało oryginalny. Ale ta nachalność tych "zawsze zwartych i gotowych", niejako zmusza mnie do osobnego wpisu. Wpisu na temat, no, właśnie! Na temat czegoś, co na temat nie zasługuje! "Może się mylę, ale ludzie dosyć wcześnie spostrzegli, że W GRUPIE RAŹNIEJ! Stąd te próby przeciągania innych na swoją stronę. Jak się ludzie porozłażą, każdy w innym kierunku, to grupy NIE MA! A jak jest grupa, to łatwiej ją ogarnąć. Łatwiej manipulować. Wreszcie DOIĆ! i STRZYC! Owieczki MUSZĄ mieć pasterza. Dlatego i ruchy ateistyczne usiłują się personalizować aby mieć większy poklask. I także tworzą organizacje a co za tym idzie, wydają legitymacje członkowskie i pobierają składki. Wiara nie wymaga definicji. Wiara nie jest nauką. Wiara jest bliższa intuicji, niż dajmy na to, matematyki. Czasem sobie myślę, że nadaktywność niektórych antywierzących jest spowodowana jakimś ich wewnętrznym, nieokreślonym niepokojem. Jakby sprawdzali, upewniali się, że nie błądzą. Niejako macają grunt, po którym stąpają i próbują przepędzić przed sobą innych. Aby przetarli szlak, dając dowód, że tędy można przejść."
Czy tak zupełnie serio, trzeba się tłumaczyć z własnego sposobu na przeżycie WŁASNEGO ŻYCIA? Przecież Inkwizycja i inne doraźne metody "otrzeźwienia" poglądów nie są TERAZ, w unijnej rzeczywistości MOŻLIWE? A są?
Obym się tego nigdy nie MUSIAŁ dowiedzieć! Tak nam dopomóżcie obama ręcyma bogowie i usrael! Amen!
@Marsjanin, oczywiście wiesz co znaczy PERSONALIZOWAĆ? personalizować się: być reprezentowanym lub uosabianym przez kogoś, doprowadzać do personalizacji, prowadzić, wywoływać proces nadawania czemuś charakteru osobistego
To teraz rozejrzyj się wokół. Zapewne zauważysz, że jest kilka nazwisk, które natychmiast, bezwiednie kojarzą się z ateizmem. Jest kilku autorów książek, wykładów. Autorów ROZPOZNAWALNYCH! Są koszulki z odpowiednimi napisami, breloczki i inne gadżety. Rozmaite akcje uliczne i inne działania. Są wreszcie organizacje o profilu ateistycznym, mające własne hymny, wydające legitymacje itp.
Jeżeli to nie jest personalizacja, to jak to określić?
No jak dla mnie to jednoczenie się w jakąkolwiek wspólnotę jest zaprzeczeniem nadawania temu charakteru osobistego, indywidualnego. Jednostka jest indywidualna, tłum jest jednomyślny (dąży do tego) i może być kierowany.
Cóż, do tego zgadza się, cała anarchia lub ateizm polega na "każdy sobie". Ruch ateistyczny? Toż to brzmi jak "Anarchistyczne państwo".
Wokół słyszę o globalnym ocipieniu, o śmietniskach z tak zwanych jednorazówek.
- Panie, kiedyś te jednorazówki ładniejsze były, bo z pięknymi paniami, lub widoczkami. Jak się taką jednorazówkę w Peweksie lub na ryneczku kupiło, to i rok służyła. Mocna i ładna. Teraz to słaba tandeta. I brzydka taka.
Wchodzę ci ja dzisiaj do takiego REALnego targowiska pod dachem, na początku do apteki. Wiadomo, w aptece sprzedają teraz to samo, co stare babcie znachorki. Czyli zioła i napary. Tylko nazwy inne. Suplementy na to mówią. Dla niepoznaki pewnie. Bo coś życzliwi donoszą, że na handel ziołami łapę położy ten zespół, co wespół, niejedno już zepsuł. W Europie zepsuł. U nas też. Bo my, podobno, już jak "przed wojną", też jesteśmy w Europie. I na psucie zasługujemy całą gębą! Jak reszta ogłupionych.
Tak, więc po wizycie u dyplomowanej znachorki, poszedłem, tak na wszelki wypadek, po lekarstwo, co od dziada-pradziada pomaga. Na wszelkie bóle i w ogóle. Cena zbliżona do ziółek, ale ileż przyjemniejsze w użyciu!
I tu niespodzianka! Pani od sprzedawania gorzały, z miłym usmiechem pakuje mi ten jakże cenny napitek w... reklamówkę!
A tak! Tu nie obowiązuje ten ogólny zakaz pakowania w jednorazowe torebki foliowe!
Pijaka, jak w piosence Aloszy Awdiejewa "szacunkiem otaczają". A jak wyśliźnie z drżącej dłoni i stłucze? Tu REALnie podchodzą do klienta. Ci upierdliwcy od drobnicy, niech sobie upychają po kieszeniach, albo płacą za reklamówki. Pan, który kupuje wódeczkę, utrzymuje z podatków Armię. Armię urzędników takoż. I szacuneczek się należy!
Zupełnie jak praca w Pakistanie, może zaowocować efektem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
I podobnie "W Polsce nigdy wcześniej nic podobnego się nie stało..." a "...na całym świecie miało miejsce ledwie kilka takich przypadków."
Kto jedzie do pracy w takie, najeżone niebezpieczeństwem miejsce, MUSI WKALKULOWAĆ RYZYKO! Dodatkowe, być może, ŚMIERTELNE ryzyko.
Przy okazji, wkurza mnie, to wredne w swoim przesłaniu, zdanie z "teleogłupiacza" w komunikatach o podobnych wypadkach:
"Na szczęście wśród ofiar nie było Polaków."
Że niby jak? Mam z racji tego się cieszyć? Znajdować w tym szczęście?
Te wypadki, czy jak kto woli tragedie, to splot nieszczęśliwych okoliczności. Cokolwiek czynimy, zostawiamy sobie w kalkulowaniu za i przeciw, pewien margines "chciejstwa", czy wiary, że "wszystko będzie dobrze". Nic się nie stanie. Ja mam zawsze szczęście.
I dobrze! Gdyby nie takie irracjonalne podejście, to byśmy się bali życia! I wszelkiego działania!
Jak ktoś ma ochotę, niech przeczyta ten wpis, warto:
Czysta kalkulacja: +czas trwania (przetrzymywanie) +nie w Polsce ++w Afganistanie ++politycy itd. Poza tym, coś trzeba wybrać. W Polsce tyle osób dziennie umiera, że gdyby o każdym wypadku/morderstwie/samobójstwie mówili, to raz, że ludzie przestaliby się interesować (spadają dochody), dwa, brakłoby czasu antenowego na Taniec z Gwiazdami.
@Sławek, nasza "władzuchna" usilnie namawia do badań pozwalających na "wczesne wykrywanie raka".
Pytam, po co, w jakim celu?
Kilka dni temu, w "teleogłupiaczu" pokazano historię (przypadek? wypadek? dramat?) człowieka, u którego wykryto raka. Z odprysków informacji, które przebiły się do mojej świadomości zajętej czymś innym, wynika, że chory ma pecha, bo jego regionalna Kasa Chorych nie ma "kasy" na jego leczenie. Ale jeżeli należałby do innej, to... Kasa by chętnie pomogła, i inne takie dyrdymały!
Jeżeli ten pacjent (niedoszły pacjent, bo nie leczony przecież!) nie podejmie (zabawne, co?) leczenia i skończy żywot, to nawet "Specjalnej Komisji" nie powołają!
W durnych czasach przyszło żyć. Ale czy dawniej było lepiej? Podobnie było, ale się nie nagłaśniało. Jak to starzy mówili, uświerknął, zaniemógł nagle, skulił się i wyzionął ducha. Czy jak kto nazwie.
Saper, elektryk, kierowca (zwłaszcza cysterny z paliwem), montażysta budowlany na drapaczu chmur, pilot samolotu, nurek, grotołaz, ale i pieszy przechodzący przez jezdnię, szpadzista, jeżdżący konno, policjant, "żołnierz z Pruszkowa" także RYZYKUJĄ, że nie dożyją jutra.
Gdybym ja miał raka i spotkał się z czymś takim, poruszyłbym góry, łącznie ze skarżeniem się do trybunału UE, żeby się ratować. Nie zostawiłbym na nikim suchej nitki. Generalnie ludzie w Informacjach, Faktach, Panoramach nie są ważni. Ważne jest, co przy pomocy ich tragedii można osiągnąć i ile zarobić.
"Tragedia? A to wydarzenie? To WYPADEK czy TRAGEDIA?" A co ma jedno wspólnego z drugim? Jak wypadek to już nie może być tragedia? A tragiczna śmierć nie może być wypadkiem?
"(...)to nawet "Specjalnej Komisji" nie powołają!" Ale to trochę inny problem - znamy powód dla którego pacient umrze, mniej więcej wiadomo nawet dlaczego nie ma pieniędzy na jego leczenie. Z kolei komisja (nawet nie specjalna, a może i nie komisja - ciało które do publicznej wiadomości poda wyniki) w sprawie śmierci w Pakistanie przydałaby się w celu stwierdzenia czy błędy były po stronie Polskiej czy Pakistańskiej.
"Na szczęście wśród ofiar nie było Polaków." No i dobrze - jednym zdaniem od razu uspokaja się X polaków których rodziny bądź też znajomi są w wymienionym regionie.
@kklimonda, a gdzie sugeruję, że nazwanie tak czy siak ma coś wspólnego?
Jak ja lubię upierdliwców i ich określenia "tragiczna śmierć".
A jaka to śmierć nie jest tragiczna? Śmierć kogoś, kogo nie lubimy? Kogoś, kogo nie znamy? Obcokrajowca?
To pieprzenie farmazonów i tyle. KAŻDA ŚMIERĆ JEST TRAGICZNA!
A to "znamy powód dla którego pacient umrze" mogłoby być nawet zabawne, ale nie jest!
Śmierć tego porwanego pracownika, była tak samo nieprzewidywalna, jak chorego na raka.
Chory na raka ma podobną szansę przeżycia, co ów porwany około czerech miesięcy temu pechowiec.
Tego bełkotu, to wybacz, ale nie ogarniam:
"Z kolei komisja (nawet nie specjalna, a może i nie komisja - ciało które do publicznej wiadomości poda wyniki) w sprawie śmierci w Pakistanie przydałaby się w celu stwierdzenia czy błędy były po stronie Polskiej czy Pakistańskiej."
Co zrobi ciało?
"ciało które do publicznej wiadomości poda wyniki".
Serio?
Uważasz, że komisja "przydałaby się w celu stwierdzenia czy błędy były po stronie Polskiej czy Pakistańskiej."?
Jakie błędy? A co tu ktokolwiek mógł zrobić? Tego wspomnianego chorego na raka, mamy TU, NA MIEJSCU! I za jakiś czas, ŚMIERĆ GO PORWIE!
Idąc tropem prostego rozumowania, to pierwej pracodawca tego nieszczęśliwca powinien próbować negocjacji z porywaczami. Przecież był chyba jakiś kontrakt o pracę?
U mnie w mieście w muzeum była kiedyś wystawa takich narzędzi tortur jak to przedstawione na zdjęciu. Wszystkie skonstruowane z uwzględnieniem ludzkiej anatomii, by sprawiać jak największe cierpienia. Pomysłowi byli ci średniowieczni kaci.
Ogólnie pomysł oryginalny, ale myszka z drewna? eee... nie za bardzo ;] Obudowa PC też tak nie za ciekawie wygląda, zrobiona bo zrobiona ale nic więcej ;p
@Sławek, jestem pewien, że sprawisz tłumaczeniem olbrzymią radość tym, dla których słaba znajomość obcego języka jest barierą w rozumieniu. Przyczynisz się poszerzaniu ludzkich horyzontów.
Jej cera przypominała jedną wielką cerę. I co zabawne, była krawcową.
Słychać było ożywiony dialog zdumionych lekarzy, faktem, że ten dopiero co ożywiony pacjent chce wstawać i iść do domu.
Sztucznie ożywiony lekarz, próbował ukryć swoją pomyłkę, wielce rad, że sztucznie ożywiony defibrylatorem pacjent, zaczyna samodzielnie funkcjonować.
Był tak wątły i niedożywiony, że został dożywiony prawie na siłę przez pełną współczucia, grubą kucharkę o wielkim sercu.
Ten dotąd niewyżyty, umierający człowiek miał dotychczasowe życie tak intensywnie bogate w rozmaite przeżycia, że czuł się w tej ostatecznej chwili do cna wyżyty.
Została użyta nieużyta kobieta.
Po życie - raj po pożyciu małżeńskim.
Pożerała go zazdrość, że gość przy stoliku pożera z takim zapałem smakołyki, a on sam musi się obyć smakiem.
Zawrzało w nim na myśl, że sekretarka jak zwykle wstawiła czajnik na herbatę i poszła na plotki, a tu woda wrze!
Miał wyrzuty, że te wyrzuty na jej twarzy to przez niego. Zaraził ją ospą wietrzną.
Stał tak poruszony do głębi widokiem tego, co odsłonił poruszony przez niego kamień.
Podszedł do ogromnej bramy zamku, włożył klucz w zamek i przekręcił go z ogromnym wysiłkiem. Poczuł jak zamek jego spodni pęka z trzaskiem. Wszedł do zamku bez zamka.
Miał dosyć tej kłótni. Niespodziewanie dla samego siebie, zamknął się nagle, wyszedł do swojego pokoju i zamknął się.
Rozumiem, że brak środków do życia może być powodem desperacji, ale żebrak w takim miejscu?
Lanie wody przez polewaczki tuż po deszczu, to zwyczajne "lanie wody". I to za pieniądze podatników!
Dotąd znana była tylko jedna "francuska choroba", a co z sarko(zy)idozą?
-Ani mi się waż! Waż się w domu! Wrzasnął pracodawca, widząc pracownika wchodzącego na wagę.
-To niedorzeczne. Rzecze jeden z uczestników wyprawy. -Dorzecze tej rzeki na mapie jest niezgodne z rzeczywistością. -Do rzeczy. Odpowiedział przewodnik. -Co w samej rzeczy jest rzeczywiście niezgodne?
Bilateralny stosunek biletera do wpuszczanych na seans, objawiał się tym, że co jakiś czas ulegał współczuciu i pozwalał wejść jakiemuś biednemu dziecku na tak zwany poranek filmowy. Mimo takich sporadycznych wybryków, nadal uważał się za wzorowego pracownika i szanował swojego pracodawcę.
Należy rozróżnić chorego pracownika umysłowego od umysłowo chorego pracownika.
Nie ma pewności, czy pewność nie jest pewną formą iluzorycznej pewności, która niepewność zmienia w złudną pewność, i powoduje, że to co nam się wydaje pewnością, to tylko niepewność ubrana w szaty wyimaginowanej pewności.
@torero, jest małe ale, nie musiałeś tego czytać wcale. Co dla jednych jest stare, wyświechtane, dla innych świeże i nieznane. I uśmiechną się jacyś młodzi, do kota, co pustynią chodzi.
Ależ proszę @namida, wiedziałem, że się przyda! Koty są skomplikowane uczuciowo, jak część ludzi, to niekłamany mój podziw budzi. Psa można porównać pod wieloma względami do cybernetycznego mechanizmu. Psy są przewidywalne i sterowalne, koty nie.
Krótko się kochali, namiętnie szalenie, później lata kłótni, i... przyzwyczajenie! Dzisiaj są szczęśliwi, i to nie jest poza, zabrakło miłości, pomogła skleroza!
P.S.
To po przeczytaniu pewnego wpisu o poszukiwaniu (Czego? Kogo?). Spis wymagań jak z intercyzy. Oczywiście dotyczą przypuszczalnej wybranki. Sam "zakochany" jest idealny. Nie pije. A znam kilka pań, które otwarcie mówią, że lepszy wesoły pijak od ponurego abstynenta.
Co do "wrażliwej duszy artysty", to taki "artysta" przeważnie wymaga dofinansowywania, bo klepie biedę równie ochoczo jak te swoje banały.
Napisze taki "No i oczywiście poza takimi widomymi sprawami, jakimi jest szczerość, wrażliwość i wierność (zdrady nigdy nie wybaczę i równałaby się z zakończeniem związku) to koniecznie musi być jednocześnie moją przyjaciółką."
Jak się to ma do żądania szczerości "zdrady nigdy nie wybaczę i równałaby się z zakończeniem związku"?
Prawo własności na partnerkę? Nakaz bycia doskonałą? Zakaz popełniania pomyłek?
Miłość nie stawia warunków! Kocha się BEZWARUNKOWO!
@Kosma, zapodaj w Google "widomymi sprawami" a znajdzie. To tak specyficzne, że znajdzie. Ale to nie o tamten wpis chodzi. Dlatego nie uważam za słuszne jawnie podawać namiaru. Mnie zaciekawiło podejście do szczerości. Szczerość? Trzeba być desperatką, by przyznać się takiemu komuś do zdrady! I usłyszeć "zdrady nigdy nie wybaczę".
lol, zwyczajnie nie zdradzac wiec nie trzeba bedzie sie przyznawac. niektórzy tak mają że na samą myśl o tym że ich ukochana obłapia się z kimś innym to serce im pęka w szwach
@l00natyk, no, co Ty? Jak kobieta ładnie i przymilnie się łasi, to się nie grymasi. Jest parę, nie do końca potwierdzonych przypadków monogamii w przyrodzie, ale cała reszta to raczej monogamiczna nie jest.
Czy monogamia to przeżytek? „Nie chciałabym mieć kilku mężów! Co to to nie” – pisze na jednym z for internetowych przeciwniczka monogamii. „Ale nie wyobrażam sobie też życia z jednym facetem przez kilkadziesiąt lat. To chore! Tylko wariaci, naiwniacy albo kłamcy mogą mówić, że można być z kimś przez całe życie i go nie zdradzić. Ja w to nie wierzę”. Wielu się z nią zgadza, twierdząc, że monogamia jest nie tylko nienaturalna, ale wręcz niezdrowa. Jeden z panów wypowiadających się w dyskusji pisze: „Powstrzymywać swoje chęci i pragnienia? To prowadzi do choroby. Wolę dla zdrowia poromansować z jakąś ładną dziewczyną i zadowolony wrócić do żony”. Inne linki: Ta dziwna monogamiaMonogamia jako odstępstwo od normy.Bregovic: W przyrodzie nie istnieje monogamiaMonogamia - kto wpadł na ten pomysł?
Duh, kwestia jednostki. Mnie na ten przykład przypadkowy seks oraz przelotne romanse zupełnie nie interesują ale zdaję sobie doskonale sprawę że większości to esencja życia. Różni ludzie są, ciekawy motyw w życiu miała Jenna Haze kiedy to związała się z pewnym kamerzystą jednocześnie podpisując kontrakt z szefową wytwórni na wyłącznie sceny les. Jak widać i w tej seks branży istnieje coś poza czystym seksem.
EDIT: Że tak się wyrażę bardziej precyzyjnie. Wcale do niczego się nie muszę zmuszać a wręcz przeciwnie, musiał bym się zmusić żeby iść do łóżka z laską którą mam zwyczajnie w dupie nawet będąc nie związanym. Jeśli jakaś panna ma się przez to rozchorować to polecam jej znaleźć jakiegoś drecha który bankowo będzie zaliczał świnie i wtedy będą kwita. No i jeszcze zawsze można wyszperać kogoś o podobnych poglądach i wtedy nie będzie mowy o zdradzie ;)
Mile wspominam, te piękne i huczne widowiska w Szczecinie, na osiedlu przy Hrubieszowskiej. Jest co pamiętać. Te race, te gwizdy wystrzeliwanych petard. A teraz? Obecnie? Dupa! Możliwe, że kryzys ma i tu swój udział. Ale, raczej wątpię. Ludziska stali się tacy "sami dla siebie". Tu jest klucz! I jaki wniosek? Żaden! Wszyscy się czają, co robić. Co robić, żeby przetrwać ten ogólnoświatowy KRYZYS.
E, może nie kryzys, lecz pourywane ręce? Dopiero co słyszałem, że któraś tam partia polityczna w kanadzie chce zabronić sprzedaży rac i innych fajerwerków, bo więcej z nich wybucha w rękach niżeli na niebie... Dłonie zamiast gwiazd?
Kończy się dzisiaj ta umowna data? Znów trzysta parę dni w niebyt ulata, szampan, błysk ogni, sztucznych jak życzenia, no, i co dalej? Nic! Nic się nie zmienia!
Obłudny pościg za bożkiem - mamoną, notowań giełdy, skoki, nas pochłoną, a smutna krewnych agonia? Cóż sprawi? Jak umrą, to się im pomnik postawi!
Taki z marmuru, wprost z Chin, niechaj błyszczy! Niech wie rodzina, Tu bieda nie piszczy! My swoich bliskich, a jak! Szanujemy! I swoją "miłość" wszem pokazujemy!
Toasty wznieśmy na balowej sali, co nas obchodzi, że obok się wali, komuś biednemu, co nie jadł od rana, świat. Tu się liczy dziś! Nasza wygrana!
Kawior i szampan, pantofelki złote! Tę niezaradną, ubogą hołotę, gonić, ach gonić, zwyczajnie potrzeba, śmieci rozrzuca, ot, dla pajdy chleba.
Samopoczucie dobre tylko psuje, kiedyś się takich wystrzela, wytruje! Niech się nie snują, niezaradne dziady! Chleba? A nie ma ciastek? Czekolady?
Bawmy się, pijmy, panujmy nad światem, nim rzeczywistość i nas śmignie batem!
Baranki, bo, że chlacie ponad miarę,
musicie za to ponieść jakąś karę.
Za odwiedzanie speluny "Bar Anki",
I te wypite ponad miarę szklanki,
które zebrane razem, są jak morze,
chwiejcie się idąc! Wy Baranki Boże!
Niech mowa wasza będzie bełkotliwa,
grunt pod nogami jak w sztormie się kiwa,
oko mgłą zajdzie a kutas... opada.
No, nie! Z kutasem, to chyba przesada!
A kiedy z rana okropnie was suszy,
kac niechaj waszej nie oszczędza duszy,
byście w swym wstydzie nałogom ulegli,
i znów, ZA KARĘ, do knajpy pobiegli!
Niech ludzkim głosem Wasze kobiety,
w Noc Wigilijną, nie tylko, niestety,
ale codziennie mówią, nie od święta,
Wy zaś traktujcie je, nie jak zwierzęta.
Twarze dni kilka, w oparach obłudy,
z gęstym uśmiechem, grzeczności i nudy,
sufit wpatrzony w stoły pełne żarcia,
kęs, kęs popycha i tak do rozparcia.
Gdzieś się zatraca ta idea wiary,
i tracą siłę te gusła i czary,
między makowcem, a barszczem z uszkami,
coś zgubiliśmy. Co? Nie wiemy sami.
Karp zdechł od tłuczka, na łbie liczne rany,
opłatek często wódą zapijany,
pobita żona, i na mrozie dzieci,
na niebie właśnie pierwsza gwiazda świeci.
Cieszmy się razem, i ze Świąt radujmy,
to katolikom nie przynosi ujmy,
rózgą dziateczki, po łbie krnąbrnej żonie,
niech się raduje Pan w niebiańskim tronie.
Gdy przy opłatku złożymy życzenia,
i zabierzemy się już do jedzenia,
nie wielu z pośród nas się opamięta,
że to nie święte jest tak spędzać Święta.
Pozerstwem tylko, ten talerzyk pusty,
grzech zaniechania, czy zbytek rozpusty,
nie może zmazać trzydniowa biesiada,
kto na to liczy, biada mu, ach biada!
Oby Wam humor i zdrowie dopisało, a jadło smakowało.
A napitki rozweselały i trawienie ułatwiały.
Tego Wam (i sobie) życzę.
Urodziny minęły. Rodzina, prezenty,
uchlałem się jak... Polak, wszak nie jestem święty.
Kolega, co zawitał "na kielicha" do mnie,
Wypił tylko piw kilka i kielicha. Skromnie.
Potem znów to powtórzył, bo powtórki lubił,
i wracając do siebie, torbę sobie... zgubił.
Wnuczek kubek mi wręczył, z dedykacją, śliczny,
A to treść dedykacji, wpis wprost idylliczny:
Kochany dziadku, przyjmij te życzenia,
i wiedz, że me serce nigdy się nie zmienia.
Miły brzdąc i życzenia, ale gdy podrośnie,
będzie na listonosza się patrzył zazdrośnie,
z emeryturą dziadka zgra się czas wizyty,
jak już groszem mu sypnę, będzie wciskał "kity",
że ma dużo zadane, że bardzo się śpieszy,
dziadek pojmie, lecz każda z wizyt go ucieszy.
Bo, to miłe, że ma się rodzinę w około,
odwiedzą, życzą zdrówka, robi się wesoło,
Są malkontenci, co chcą z rodziną na zdjęciu,
dla mnie, to biedni ludzie, w tym swoim odęciu.
Synowie i synowe, rodzice i wnuki,
Czy, to jednak z miłości, czy sztuka dla sztuki?
Nie chcę chyba znać prawdy, starczą mi złudzenia,
oby nadal tak było, niech się nic nie zmienia!
Nic się nie wydarza ot, tak sobie! To lata mozolnego, często nieskutecznego dążenia do celu!
Do ogarnięcia pełną kontrolą Planety Ziemi. Chore? Idea ta od kilku tysięcy lat prześladuje pewną grupę ludzi. Jest przekazywana z pokolenia na następne populacje tej rasy. Nie mnie oceniać, czy to jest chore. Ale niesie z sobą zło, ból i cierpienia tych, na których dokonuje się eksperymentu zawładnięcia całością. Eksperymentu nawet za cenę promowania zbrodniczych wojen i pomysłów.
Takich jak eutanazja!
Już wielokrotnie udowodniono, że człowiek, którym opiekuje się ktoś życzliwy, rodzina, znajomi, przyjaciele, czy wolontariusze, ANI MYŚLI O UMIERANIU!
To poczucie bezsilności, presja znudzonego i zbrzydzonego chorym otoczenia, pęd do jego majątku, wywołują skłonność do poddania się uśmierceniu.
Przecież świat jest ładniejszy i bardziej estetyczny, gdy wokół nas, są tylko ładni, szczupli, wysportowani i ZDROWI ludzie!
Młodzi ludzie są często okrutni wobec starych i schorowanych, biednych i zagubionych. Wobec ludzi słabych i potrzebujących wsparcia.
Cóż, młody nie myśli o starości. Nie rozumie w pełni umierania. Jest z tego powodu dobrym materiałem na żołnierza. Żołnierza walczącego nader często nie dla dobra i chwały, ale dla złych idei.
Młodzi dorosną, pojawią się im zmarszczki na skórze, ale też i zmarszczki na mózgu. I często, ze zmarszczonym czołem będą przyglądać się swojej durnej i pochopnej młodości.
Ludzie opętani chorymi mrzonkami o dominacji nad narodami, to zbrodniarze!
Kiedyś popierali wojny i pospolite ruchawki, w które wciągali, jak na ironię, pięknymi hasłami o Równości i Braterstwie! Czasem bajkami o Potędze i Wyższości Rasy lub Religii.
Czy czas zatarł ślad? Czy znowu jest podatny grunt na sianie zła?
Czas po prostu pędzi za szybko. Coraz więcej rzeczy i spraw życie każe nam upchnąć w takiej samej jednostce czasu (doba) i na oglądanie się za słabymi i zagubionymi nie ma czasu. Szkoda "marnować" swój czas. Tylko ile to życie w sumie jest warte? I jak często uświadamia nam, że jest kruche i szybko przemija i że tak naprawdę nie wszystko zależy od nas, choćbyśmy chcieli? W kilka sekund potrafi zweryfikować życiowe plany. To strach, że nie zdąży się ze wszystkim w swoim życiu. I goni się naprzód.
Na wstępie tych gryzmołów uprzedzę może, że nie mam na celu wzbudzanie nienawiści, ani nie zamierzam nikogo podżegać do złych czynów. Jeżeli już, to do samodzielnego myślenia. Życie jest jak w jakiejś piosence, „Trochę dobre, trochę złe”. I niech tak pozostanie.
Wiele lat wstecz, na początku mojej przygody z Internetem, korzystałem z komunikatorów ODIGO i ICQ.
I na wspomnianym Odigo, zacząłem rozmawiać z pewną panią z Izraela. Konkretnie z Hajfy.
Opowiedziała mi o swoim wyjeździe z Polski, była wówczas małą dziewczynką. Wiele przeszła, bo wyjazd był tylko pozornie dobrowolny.Takie były czasy.
Mieszkali do wyjazdu w Szczecinie. Ta pani w rozmowie wyraziła chęć odszukania sąsiadów, których bardzo mile wspominała.
Odszukałem w książce telefonicznej nazwisko zbliżone brzmieniem do zapamiętanego przez tę panią.
Okazało się, że sąsiadka ma około 90 lat i świetnie ją pamięta. Wyraziła zgodę na przekazanie namiarów na siebie tej nostalgicznie nastawionej mieszkance Hajfy. Co uczyniłem.
Zdaje się po roku, trafiłem na Odigo panią, o której wspominam.
Okazało się, że była, po sąsiedzku w Niemczech, w Szwecji, ale do Polski "boi się przyjechać". To jej słowa.
Cóż, nie wiem co ktoś ma w sercu, nie znam jego cierpień. Grzecznie zakończyliśmy rozmowę i tyle.
Dlaczego to wspominam?
Między innymi dlatego, że w ciągu minionych dziesiątków lat, widziałem do czego doprowadził pęd do "Eretz Israel".
Lubię ich muzykę, kuchni nie znam. Poza tym, że lubię kawę z kardamonem. Ale czy to arabski, czy żydowski sposób, tego nie jestem pewien. Nie czuję potrzeby tego dociekać. W młodości widywałem takich panów we frakach, z pejsami i laskami z gałką, jak szli na modlitwę do Synagogi.
Na Niebuszewie, w Szczecinie, nie był taki widok czymś niezwykłym. I tyle.
Taka moja znajoma, została sama na kilkanaście lat z małymi dziećmi. Mąż wyszedł "po papierosy".
Nagle, niespodziewanie zjawił się u drzwi. Jak się okazało, ta pani, z którą "konkubinował" zmarła i dzieci wyciepły go „na świeże powietrze”.
No, to się w panu obudziła miłość do DAWNEGO MIEJSCA ZAMIESZKANIA!
Został wpuszczony, a jakże! Kawą poczęstowany. Obejrzał sobie mieszkanie, umeblowanie.
Bo dawna jego małżonka tyrała na dwa etaty, aby utrzymać dom i wychować synów.
Na koniec usłyszał: - Obejrzałeś? Kawę wypiłeś? To WYPIERDALAJ!
Mało kulturalne pożegnanie po kilkunastu latach nieobecności? Prawda?
A jak się około dwóch tysięcy lat nie było i wraca z buciorami, jak gdyby się po papierosy wyszło?
Dlaczego mam mlaskać z zachwytu nad narodem, który boleśnie doświadczony, sam doświadcza innych równie okrutnie?
Na osłodę ERETZ ISRAEL YAFA.
Nostalgia za utraconą Ojczyzną jest "cacy", ale tylko jak daleko od nas, Żyd "kocha" swoich sąsiadów.
Albo jeżeli jakiś kresowiak, zapłacze nad utraconym majątkiem. Ale już inaczej to odbieramy, jak Niemiec, czy zmuszony przez otoczenie do opuszczenia hajmatu, Mazur lub Ślązak, pragnie powrotu.
I jeszcze "bezczelnie" pokazuje dokumenty dziadków, lub rodziców na swoją należną własność! O, nie! To rewizjonista! Jak śmie!
Czasem tęsknota jest ukierunkowana ku wzdychaniu do wspólnych miejsc.
Miasteczko Bełz na Ukrainie.
Posłuchajcie, jak tęskni się po polsku do miasteczka:
A tu tęsknota w wykonaniu żydowskim do tego samego miasteczka:
Przy okazji, można tu znaleźć więcej piosenek naszych "starszych braci w wierze".
A teraz, też na temat, ale nie każdy Uniak zrozumie, na czym zbieżność tematów polega.
Uniak, miałem na myśli, że to taki, już wytresowany, myślący według prawideł władzy, niejako hodowlany, ludzki brojler. Według Słownika Języka Polskiego, prawidło to:
przyrząd służący do formowania czegoś, zachowania formy czegoś, zwłaszcza szablon o kształcie stopy ludzkiej wkładany do butów dla utrzymania ich fasonu
Władza często ma nas za głupich jak buty.
„Opiekuje” się nami jak małymi brzdącami.
„Przekłada nam zwrotnicę”, kierując nasze życie na wybrane przez tę cwaną, bezduszną machinę biurokratyczną, tory.
Jest taki leningradzki bard, poeta Alexandr Anatolevich Kharchikov - laureat wielu konkursów w latach 1997 - 2000r.
W jego zbiorze jest ponad trzysta wykonywanych pieśni, ballad i wierszy. Są i patriotyczne, o bohaterstwie radzieckich ludzi w czasie wojny, są na tematy historyczne, a także refleksje nad losem Ojczyzny. Александр Харчиков ma charakterystyczny, chrapliwy głos.
W swojej Ojczyźnie, nikt mu gęby nie zamyka. Swobodnie może występować i śpiewać, dajmy na to taki utwór Харчиков - Россия - это русская земля
Żanna Biczewska też śpiewa patriotyczną piosenkę. Czy to wstyd być dumnym z własnego narodu?
Ależ nie! Tylko tu, nie wolno słowem pisnąć, jaki to inny naród wyniszczał nasz, obsadzając stanowiska w urzędach represji. Finansował, i podżegał do rewolucji "socjalistycznej".
A potem, w pod koniec lat sześćdziesiątych wywinął numer, że to ten biedny naród jest "represjonowany". I na tym "patencie" uchylił sobie rąbka Żelaznej Kurtyny, zwiewając do Ziemi Obiecanej.
Pewnie, że nie wszyscy mieli to pragnienie wyjazdu. Ale, niektórym grunt palił się pod sandałami. Nie przypuszczali, że to nie ta pora, że ten "kiwany" kraj, wytrzyma jeszcze kilkanaście lat.
Poprawność polityczna ponad swobodę wypowiedzi! To jest teraz cenniejsze. Takieterazsą czasy!
P.S.
Mam prośbę, może w komentarzu, ktoś bardziej obeznany, Doda,chociażby na Wydrę (he, he! chociaż to smutne raczej),jakąś powstałą współcześnie Polską Piosenkę Patriotyczną!
@Krystek, zgodzę się z tobą, że ta smutna piosenka jest o Polsce. Ale ten zawarty w niej patriotyzm, jest jakiś rzewnie, płaczliwie usprawiedliwiający się. Mam niejasne przeczucie, że nie to miałem na myśli.
Uważam, że znalezienie współczesnego, polskiego, patriotycznego utworu, który zawierał by dumę w słowach i melodii, i był do usłyszenia w mediach, to trudne zadanie.
Jeżeli możliwe.
Jak wpisałem w Bundesarchiv: Auschwitz to znalazłem na czele coś takiego:
pasące się bydełko na tle wieżyczki i podpis: Deutsch: Originalbeschreibung im Bundesarchiv: Titel: Auschwitz, Gelände des ehemaligen KZ Zusatz: Polen.- Gelände des ehemaligen Konzentrationslager Auschwitz, Kühe auf einer Weide vor einem Wachturm.
Tylko na tyle się potrafili wysilić?
Jaki kontrast, w porównaniu do nostalgicznych zdjęć tego typu:
Dawniej, by obrabować, szedł zbój na rozstaje, Dzisiaj bankom to samo łatwiej się udaje. Nie potrzebują strzelby, noża lub maczugi, reklamą omamiony dasz się wpędzić w długi! Elektroniczna uprząż więzi niewidzialnie, od poczęcia do chwili gdy "w kalendarz walnie". Wszystko jest policzone jak w wielkim mrowisku, życie twe jest ujęte jako źródło zysku, monitorują prawie każde twoje ruchy, trasy, rozmowy, mejle, czatów pogaduchy. Dobierają poprawne politycznie słowa, by według scenariusza biec mogła rozmowa. Moderowane życie, ułożone, śliczne, w bazach rządowych nasze dane genetyczne, "luki" w płatnych systemach, zakaz szyfrowania, prawo (chyba kaduka?) dysków przeglądania, ot, tak sobie, na zapas, dla profilaktyki? Kalemu ukraść brzydko! Mentalność z Afryki! To władza ma monopol na Zbrodnię i Karę, a "hodowany" naród? Na goryczy czarę!
Chcesz się pożalić na koleżankę, kolegę, dozorcę, polityka? To jest miejsce do tego.
Denerwuję Cię sytuacja w naszym kraju, a może na świecie? Wyżal się
Nauczyciele, uczniowie, minister, szkoła - wszystko co sprawia że masz doła
Wnerwia Cię szef, albo konkurencja ? wyżal się
Wszedłeś w kupę, rzuciła Cię dziewczyna, mama Cie nie kocha ? Tu jest Twój żal.
wszystko co choć trochę przypomina muzyke i jest warte żalu. Techno, HH, Doda, Tokio Motel
reklamy trwają dłużej od filmu ? Nie obejrzałeś dziesięciotysięcznego odcinka piątej serii mody na sukces ?
Nasza reprezentacja przegrywa szybciej niż najlepsi piraci przegrywają płyty? Większość czasu spędzonego na ringu przez naszego boksera to odliczanie sędziego?
Narody stają się stopniowo takim farmami hodowlanymi, centralnie sterowanymi przez koncerny i wysługujących się im polityków. Kilka lat temu, tak dla żartu pisałem, że nadejdzie czas wszczepiania nam czipów, co da pełną kontrolę nad tym, kto może korzystać z "paśnika". Tym paśnikiem jest, dajmy na to UNIA. Pełne korzystanie z tożsamości elektronicznej spowoduje spotulnienie hodowanych społeczności. Odprawianie "z kwitkiem" od kasy w sklepie, od okienka bankomatu, od pomocy lekarskiej, od czegokolwiek, nad czym "hodowcy" panują, szybko nauczy aroganta moresu. A do tego zmierza świat. RFID już zaproponowano jako super rozwiązanie naszych problemów z gromadzeniem danych o zdrowiu. Taki popularny potentat od systemu, co jest "oknem na świat", ochoczo proponuje trzymać te dane u siebie. Informacje o naszym zdrowiu, skłonnościach do..., alergiach na..., w połączeniu z pełną dokumentacją o naszych poglądach i słabościach i to zgromadzone JEDNYM CENTRALNYM MIEJSCU? Genialne!
Ciekawa twórczość.
Zawsze byłem pełen uznania dla ludzi którzy potrafią wierszem czy piosenką przekazać jakąś spójną treść. Umiejętność posługiwania się językiem polskim i dobieranie odpowiednich słów do rymów to trudna sztuka.
Te ruchy ateistyczne, na pewno "personalizować" miałeś na myśli? ;)