Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakłamanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakłamanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 czerwca 2013

Lustro czasem się przydaje (teleogłupiacz to nie lustro!), a może jednak?






Sposób nr 1. Odwróć uwagę:
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwróceniu uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, poprzez technikę ciągłego rozpraszania uwagi i nagromadzenia nieistotnych informacji. Strategia odwrócenia uwagi jest również niezbędna aby zapobiec zainteresowaniu społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy. Spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami.

Sposób nr 2. Stwórz problemy, po czym zaproponuj ich rozwiązanie:

Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków zapobiegawczych. Na przykład: pozwól na rozprzestrzenienie się przemocy, lub zaaranżuj krwawe ataki tak, aby społeczeństwo przyjęło zaostrzenie norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności. Lub: wykreuj kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia praw społeczeństwa i demontaż świadczeń społecznych.

Sposób nr 3. Stopniuj zmiany:
Akceptacja aż do nieakceptowalnego poziomu. Przesuwaj granicę stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980 i 1990: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe bezrobocie, poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku – zmiany, które wprowadzone naraz wywołałyby rewolucję.

Sposób nr 4. Odwlekaj zmiany:
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej zmiany to przedstawienie jej jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie przyzwolenia społeczeństwa na wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca. Do tego społeczeństwo, masy, mają zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że być może uda się uniknąć poświęcenia. Taka strategia daje społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.

Sposób nr 5. Mów do społeczeństwa jak do małego dziecka:
Większość treści skierowanych do opinii publicznej wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz tonu protekcjonalnego, jakiego używa się przemawiając do dzieci lub umysłowo chorych. Im bardziej usiłuje się zamglić obraz swojemu rozmówcy, tym chętniej sięga się po taki ton. Dlaczego? „Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat”.

Sposób nr 6. Skup się na emocjach, nie na refleksji:
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika mająca na celu obejście racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku jednostki. Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów, impulsów i wywołania określonych zachowań.

Sposób nr 7. Utrzymaj społeczeństwo w ignorancji i przeciętności:
Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała.

Sposób nr 8. Utwierdź społeczeństwo w przekonaniu, że dobrze jest być przeciętnym:
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim, wulgarnym i niewykształconym.

Sposób nr 9. Zamień bunt na poczucie winy:
Pozwól, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań. Tak więc, zamiast buntować się przeciwko systemowi ekonomicznemu, jednostka będzie żyła w poczuciu dewaluacji własnej wartości, winy, co prowadzi do depresji, a ta do zahamowania działań. A bez działań nie ma rewolucji!

Sposób nr 10. Poznaj ludzi lepiej niż oni samych siebie:
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Dzięki biologii, neurobiologii i psychologii stosowanej „system” osiągnął zaawansowaną wiedzę na temat istnień ludzkich, zarówno fizyczną jak i psychologiczną. Obecnie system zna lepiej jednostkę niż ona sama siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad jednostkami, niż jednostki nad sobą.

źródło: Noam Chomsky – „Silent Weapons for Quiet War”

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ludzie się śmieją

Ludzie się śmieją,
gdy moda chora
robi ofiarę
z prowokatora.

Sam lazł po nocy,
z immunitetem,
los go obdarzył
takim pasztetem.

Zgubił poczucie,
sensu i racji,
cud, że nie zgubił
swej... orientacji!

Do domu wrócił,
ponoć obity,
bo rwał faceta
pewnej kobity.

Czy, to jest prawda?
Takie pogłoski,
karmią niejedne
globalne wioski.

Bywa, że w mordę,
w ciemnym zaułku...
Na różańcowym
wszak nie był kółku...

A teraz jęczy,
narzeka, sapie,
i z grubej rury
argument łapie.

To narodowcy!
Jacyś faszyści...
Ci z "orientacją"
tylko są czyści.

Oni zwyczajnie,
wśród ciemnej nocy
szlajać się chcieli...
Znikąd pomocy!

Po tych ekscesach
wciąż nie wyspany,
i według jęczeń,
poobijany,
czujny jak zwykle,
i elokwentny
będzie głosować!
Wynik? Przeciętny.
Diety, i karty,
jakieś przyciski?
Ciepła ta fucha,
a temat? Śliski.
Bo bez poślizgu,
nie ma zabawy!
... nierządem stoi...
On jeden prawy.

niedziela, 9 czerwca 2013

Czy tę ułomność widzicie? Ona "urządza" nam życie!



Co dodać, lub ująć, możemy? Raczej z rozpaczy pomrzemy. Żyjemy za długo, my dziadki, by słuchać takiej gadki! To się nie trzyma kupy! Dzieciństwo gdzie? O kant dupy? Jak słucham tego ględzenia, to ziewam! Tak od niechcenia! Tu dzieci tracą dzieciństwo, a ona ględzi! To świństwo! Poczytajcie uważnie wraże ludzkie komentarze.

czwartek, 6 czerwca 2013

Zmiany ustrojowe

















Ta dyktatorska władza
tak od jednej chwili,
szast-prast! i się skończyła?
Durnie uwierzyli?

Pooddawali klucze
do pustego domu,
do pól, tych nie obsianych,
licząc po kryjomu,
że podstępu nie pozna
naród zachwycony,
hasłami o wolności
zewsząd ogłupiony.

A ci, co im pomogli,
sprytnie się wywinąć,
po latach dyktatury
z majątkiem odpłynąć,
zrobić tak, by o karze
nie mogło być mowy,
by żadnemu ciemiężcy
włosek nie spadł z głowy,
dostali główne role
nadwornych pastuchów,
tak się kończy histeria
tych społecznych ruchów.

Nowi grabią do siebie,
dyktator się śmieje,
wciąż ma władzę po cichu,
jawnie przywileje.

Już nie musi ukradkiem
korzystać z majątku,
narażać się na ludu
złośliwe przytyki,
dziś jest równy bankierom
z Francji, Ameryki!

I nikt nawet nie zajrzy
w jego konta liczne,
kocha Marksa za pomysł!
Ach! Życie jest śliczne!

Za mordy krótko trzymał,
i kradł ile wlezie,
a teraz samolotem
dupsko sobie wiezie,
nie musząc jak Gierkowa
(polska zawiść szczera!)
drżeć, że czasem w Paryżu
odwiedza fryzjera.

On może prawie WSZYSTKO,
zaczynał z Bierutem,
nie za darmo miał władzę,
trzymając pod butem,
odzierając powoli
z majątku, z godności
Polskę! A, wy wierzycie,
że on oddał włości?

Zaczaił się podstępnie,
i w kułak się śmieje,
czasem grozą z horroru
gdzieś z mediów powieje,
gdy zdejmie krwią zbroczoną
swą partyjną szmatę,
i z troską obłudnika
struga demokratę.



Zapraszam na gościnny występ jednego z ostatnich bardów, w piątek, 7 czerwca, do Stargardzkiego pubu Wieża Sezon III.

środa, 5 czerwca 2013

Tak, przy okrągłym stole wódka i frykasy, radzono jak prowadzić robotnicze masy.

Którą drogą,
bo każda niebezpieczna,
śliska?
Przygotować musieli
ogromne pastwiska,
cały świat jest otworem,
lecz większość została,
bo zapomnieć Ojczyzny
swojej nie umiała,
a nie każdy potrafi,
ją kochać z daleka,
dlatego wciąż tu mieszka,
ale nie narzeka,
lecz jak wspomni przywódców
przy okrągłym stole,
chce zakrzyknąć wulgarnie:
Ożesz! Ja pier****!
Przebranżowili ustrój,
by śmiało korzystać
móc w sposób spokojny,
z tego, czym się napchali
od skończenia wojny.
Słowa prawdy gniewają,
robotnicza klasa,
to wymysł komunistów?
Jakaś inna rasa?
Najpierw ludziom wmówili,
że OD NICH ZALEŻY...
A teraz bieda tylko
naiwnym się szczerzy,
cwaniaki wykonali
salto polityczne,
a masom co zostało?
Śmietniki uliczne.

wtorek, 4 czerwca 2013

A właściciel baranów dyskretnie się śmieje, władzę trzymam po cichu, jawnie przywileje

Barany zadowolone,
mają nowego pastucha,
właściciel stada się śmieje:
- socjotechniczna podpucha!
Sam namówiłem do buntu!
Myśl demokracji poddałem,
ile się przy tym ich buncie
serdecznie, dyskretnie uśmiałem,
zabawne skoki baranie...
i spanie na styropianie...

Już mają po europejsku,
banki, giełd zniżki i wyże...
żaden baran nie widzi,
że fryzjer ten sam ich strzyże!
Zmieniłem im trochę pastwiska,
inną trawą obsiałem,
teraz lepiej się strzygą,
o swoje dobro zadbałem.

Na tamtej dawnej łące
burdel się zrobił zupełny,
bieda, smród i dziadostwo,
nie dało się już strzyc wełny.

I tylko durnych baranów
było na szczęście w bród,
pomysł z tym ruchem społecznym,
to marksistowski cud!

Jak psu kość, tak im temat
jakiś się nieraz podrzuci
i już baran z baranem
tryka się i kłóci!
I tak są sobą zajęci
(w tym cała moja otucha),
że żyją w iluzji wolności
nie dostrzegając pastucha.

Pastuchom nakazałem
ażeby bałamutnie
wiedli wciąż sztuczne spory
i udawane kłótnie,
zdarzy się pastuch wyrywny
żądny chwilowych sław
i proponuje prześmiewnie
mirabelki i szczaw.

Takich cenię szczególnie
bo robiąc zamieszanie
wywołuje poczucie
mądrości w każdym baranie.

Czasem jakiś do muru
w biegu się rozpędza,
tryk! Smutny los barana!
Obłąkania nędza!

Nie chciał w stadzie pokornie?
Szukał rozwiązania?
Teraz elektroniczne
mamy wspomagania.

Wypad! Jazda z zagrody
prosto na ulicę!
Co się gapi? Jak wezmę
i za kudły chwycę!
Wyczyszczę w banku konto
i długi dopiszę!
Tyle robię dla niego
a niewdzięczność słyszę!

Zabrać młode, baranie?
Nasłać komornika?
Ot, jaki durny baran,
patrzy się spod byka!
Nie zrozumiał?
Nie wlazło do baraniej głowy?
Nadal wierzga i beczy?
Wypadek gotowy...

Wybrał pastucha z listy,
miał ich przecież kilka
(każdy w skórze baranka,
a o duszy wilka)
a teraz ma pretensje?
Oczadział czy chory?

Wolny wybór!
Mógł nie iść przecież na wybory!

Tyle różnych perspektyw,
tyle możliwości!
Wybrać tego czy tego
lub gdy wątpliwości
to nie marnować głosu
i nie kusić losu!

Na europejskich łąkach
pasą się barany,
historia starej łąki?
Rozdział zapomniany.

Ktoś tam kogoś rozstrzelał?
I o lepsze jutro
walcząc oblał benzyną,
spalił się i futro?

Dziś jest socjotechniczna
walka o przysmaki,
wczoraj już zapomniane,
los baranów taki.

Tu nie wiem jaki mędrzec
podda się bezradny,
historia, wolność, wnioski?
Starczy instynkt stadny.

Tylko czasem za serce
ściska rozpacz głucha
gdy w mediach pokazują
starego pastucha,
co zdziawszy swą partyjną
w krwi czerwieni szmatę,
judząc na się barany
struga demokratę!

*

Dniem powszednim zajęty
trawkę sobie skubiąc
prawdy dostrzec nie może,
Ojczyznę swą gubiąc.

Nad Rejtanem przeszedłszy,
co chcieli zrobili,
co z tego, że rozumni
w mur głową walili?

Choć zmiany, jak wspomniałem,
ogromne i śliczne,
to tylko dekoracja
bo iluzoryczne.

Trawa inna, zielona
i bardziej soczysta,
nowe łąki otworem,
sprawa oczywista.

Pastuchów pozmieniano,
doszły świecidełka
i tylko stary pastuch
jak diabeł z pudełka
wyskoczy i doglądnie
pasionego stada,
pogrozi i pouczy,
"po ludzku" zagada,
tu napomni jak ojciec
albo słowem zgani,
a ci, co poszli przodem?
Dawno zapomniani.

Pognano ich do przodu
dla chwały narodu
i ginęli od strzału
lub innej pułapki,
kto przed ich poświęceniem
dziś uchyli czapki?

"Tylko dla pośmiewiska: "byś pamiętał dziadzie",
wiązanki się pod zimne pomniki wciąż kładzie,
jakby na grobie zmarłej lecz dalekiej krewnej,
którą pamięć wspomina we mgle rzadkiej, zwiewnej.


Wszędzie kłamstwa wrzask! Niestety.
































Pani poseł, też mam dosyć
zakłamanej hipokryzji,
która ludzi atakuje,
z ambon, gazet, telewizji.
Też mnie męczy terror chorej
politycznej poprawności,
zamiast celnie kopnąć w ****!
Namawiają do miłości!
Filozofia w sytuacji,
gdy potrzeba mocnych racji?
Pod dyktando władz wytycznych,
używamy słówek ślicznych,
na ekscesy i brewerie,
z szamba robiąc perfumerie.
Zamiast, co na duszy, w oczy,
krętą ścieżką prawda kroczy,
poprzez chaszcze i manowce,
durne, zakłamane owce!
Prawda uwięziona woła...
Nie usłyszą jej z kościoła,
z telewizji, ni z gazety,
wszędzie kłamstwa wrzask!
Niestety.

Niedzielne promocje

Mały sklepik ma "U Mariana". Głównie piwo i bułki od rana, chleb, i takie tam drobne różności, a gdy straci coś termin ważności, to "w promocji" sprzedaje "od ręki". Zewsząd zbiera, za ten "gest", podzięki. On w niedzielę sklepu nie otwiera, bo się modli! Szczerze jak cholera! Marian Polak! Na mszy przy niedzieli! Zawsze pierwszy! By wszyscy widzieli! Znak pokoju! Już biegnie zdyszany, bo w markecie promocja! - O, rany! - Nie zdążyłem! - Za długo w kościele... - mogłem nie iść, stracił bym niewiele... - Tyle dobra przed nosem! - Jak pogodzić się z losem? Światły Polak, to rzecz oczywista, Marianowi się świeci... z "umysła", gdy tak myśli... w siódmym pocie stoi... - jak ten koncern tych klientów doi? Też bym doił, jak dwie matki cielę! Nawet zgodził bym się na niedzielę! Pewnie proboszcz by skinął: - Ty draniu! Tylko dolą się dziel... w zaufaniu.

niedziela, 2 czerwca 2013

Mentalność, naprawiaczy świata, się nie zmienia, zawsze chętni do innym życia urządzenia
































Dziś się wzięli za handel.
Ot, wstał taki z rana,
zropiałe oczka przetarł,
masując kolana,
po wczorajszej modlitwie
policzył odciski...
w markecie tłum był większy!
Już był płaczu bliski,
gdy raptem, skołtunioną myśl,
złośliwa goni:
Mam pomysł! Wielki pomysł!
Handlu się zabroni!





























Nie, że całkiem, przesada,
lecz handlu w niedzielę!
Cwany ze mnie baranek?
Dzień pod kuratelę!
Religia jest ważniejsza!
Dlaczego się pozwala
w niedzielę odwiedzać
NETTO lub REAL'a?
Ja im z głowy wybiję
niedzielne zakupy!
Do kościoła! Na tacę!
Stop z handlem wygłupy!






Dyskusja nakazowa,
z góry narzucona,
już drąży społeczeństwo,
i szybko nie skona.
Półgębkiem coś... sklep,
jeśli jednoosobowy...,
że właściciel na swoim...,
upadli na głowy?
To o handlu w niedzielę,
czy wybrańców zmowa?
Już wcześniej ustalona,
cwana i nie nowa?

Gdy o handel niedzielny,
to idźmy za ciosem!
Zamiast tak się certolić
z tym handlowców losem,
zabrońmy tego WSZYSTKIM,
bo inne zawody
handlują swoją pracą!
Skończmy lanie wody!
Wyłączmy elektrownie,
piekarnie, szpitale,
koniec z pracą w niedzielę!
Ja ten pomysł chwalę!

Co tu dodać?
Mieliśmy już kiedyś takiego,
który nam obiecywał:
- nie będzie niczego!
Zastanawiam się tylko
(pewnie diabeł kusi?),
czy handlować w niedzielę
nadzieją się musi?
Obietnicą, za grosik
na tacę rzucony,
to nie handel zza lady?
Czy jak jej...? Ambony!
Ze szczecińskiej katedry
poniższe ujęcie
(towar poszedł jak woda?),
pozostało zdjęcie:












































Najpierwszy ludzki biznes
zysk pierwszy wyczuje,
wciąż się kręci,
choć czasem na zbytki brakuje.
A, że handlarz nadzieją
nie może być stratny,
wstęp do bożych marketów
jedno euro płatny:
























Nie zakończą przenigdy
kupieckich swawoli?
Aaa! Wspominali dawniej
coś o... wolnej woli...
Kto przytomny, zrozumie
w lot fraszkę Hemara,
przelewa się od wieków
tej goryczy czara:

Było całkiem inaczej, nie widzicie głupcy?
Chrystusa ze świątyni wypędzili kupcy.



*



Tyle czytania? Ojej! Jak wierzący prosty? Temu muszą wystarczyć, takie jak te, posty:

~Stiff: Skoro Polacy są tak bardzo katoliccy to niech biskupi ogłoszą, że zakupy w niedzielę to grzech i Polacy natychmiast przestaną chodzić po sklepach w święta. A ponieważ sklepy muszą na siebie zarobić to ci wstrętni kapitaliści sami je w niedzielę pozamykają no bo nie będą dokładać do interesu.Po co więc garstka bigotów angażuje władze świeckie do załatwiania interesów kościelnych?


~wodzislawianin: Po co komu wiara która musi być wpisana w ustawy? Gdzie sumienie? Sklepy otwarte 24h/7 w tyg bo w końcu prawdziwy katolik w niedziele do sklepu nie pójdzie. 
 
*

Ciężka praca kapłana,
wiernych wiara szczera,
to mało? Jak ich tylu,
kto sklepy otwiera?
Kto otwiera, to mniejsza,
lecz pytanie kusi:
- katolik, a w niedzielę
tam zaglądać musi?
Marna to widać wiara,
w sam raz godna osła,
jeżeli już poparcia
trzeba w sejmie posła!
Co łączą z katolikiem
niedzielne zakupy?
Więcej ich, niż w kościołach,
z tą wiarą to siupy?


*

Z wiary się nie naśmiewam
pisząc tu, teraz, tak,
lecz z tego, że wam nieboraki,
tej wiary serdecznej brak.


niedziela, 26 maja 2013

Zbieram różne dowcipy, długo się wahałem, na pewno jako dowcip to zachować chciałem?


Zbieram różne dowcipy, długo się wahałem, na pewno jako dowcip to zachować chciałem?
Wiertarkę wraz z rowerem ukradł, bo tak lubił, i medalik wytarty przy tym złodziej zgubił.
- Wytarł się tak zapewne z długiego noszenia?
Pasował mu do pary do jego sumienia.
- Co zrobić z medalikiem?
Dni kilka myślałem, i w końcu bezdomnemu na pociechę dałem. Bezdomny podziękował, blaszkę pocałował, a ja mu na odchodne wtedy powiedziałem:
- Najpierw czyń, później módl się!
I tak się rozstałem.
Bywa, że się zadumam, idąc po ulicy:
- Męczy brak medalika złodzieja piwnicy?

/ Tekst na prawdziwym zdarzeniu oparty. /

czwartek, 14 marca 2013

Co sądzę o nowym Papieżu?

Co sądzę o nowym Papieżu? Nie wiem. Jeszcze nie "uzgodniono" co mam sądzić.

Pod artykułem Nowym papieżem został kardynał Jorge Bergoglio. Przyjął imię Franciszek usunięto moje komentarze zwracające uwagę na to, że trwa pichcenie jedynie słusznej prawdy:
Dyskusja trwa:
http://pl.wikipedia....szek_I_(papież)

Dyskusja się przenosi, obraca wokół Osi:
http://pl.wikipedia....Jorge_Bergoglio

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni (Mt 7,1)

Pora odświeżyć znane hasło:
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się... w modlitwie!

niedziela, 6 stycznia 2013

Prymitywizm w ocenie oceni przyszłe pokolenie

Zdychając i wzdychając za własnym rozumem, umierać przyjdzie durniom zbiorowo wraz z tłumem. Zrozumieją, co znaczą chłopi oraz "słupy", jak się im nędza z biedą dobiorą do dupy!

sobota, 21 stycznia 2012

A świeckie Państwo w swojej łaskawości grzywną naucza do Boga miłości





















Kliknij aby przeczytać cały artykuł...


Dziesięć tysięcy i grzech odkupiony, ale targować mogły się dwie strony, więc ostatecznie stanęło na pięciu, i tak upiekło się temu dziewczęciu. To cud prawdziwy! Tak mi się wydaje, bo są surowsze w swych wyrokach kraje.


sobota, 4 czerwca 2011

Marsz ku dorosłości?


- Jestem dorosły! Tak się młody człowiek chwali, bo gówniarzowi wreszcie dowód w łapki dali.

Dowód? A czego dowód? Może dorosłości? Dorósł? Już poznał tego świata zawiłości? Zdziwi się szybko! Ukochana władza w byciu dorosłym wszystkim nam co krok przeszkadza! Mnoży cięgiem zakazy, straszy i zabrania! Z spokojnego, co zawsze rodzinnie, przykładnie, wnet zrobi rozbójnika! Czy tak czynić ładnie? Wpierw się prawo nadaje, to do "dorosłości", za chwilę ten dorosły w posterunku gości! Naiwny, chciał zwyczajnie zrobić "po swojemu", żadnych sfer nie naruszał, nie "wdepnął" obcemu, tylko chciał tak jak lubi, i we własnym domu! Nie jest jednak DOROSŁY? MUSI PO KRYJOMU? Sam do takich używek mam daaaleką drogę, nadal jestem "dorosły", coś powiedzieć mogę? Jak całkiem zdziecinnieję, co pewnie się zdarzy, powiecie bredził staruch! Każdemu się zdarzy! Ale teraz, gdy jeszcze umiem składać zdania, mówię... pora zaprzestać tego zabraniania!



Uzupełnienie:
Skopiowałem na bloga w całości ten komentarz, myślę, że jest wart przeczytania i zastanowienia:

~Nowa Prawica Free drugs!
2011-06-04 11.02
Free drugs!
Ja nie używam większości popularnych narkotyków. Od palenia papierosów, picia wódki i koniaku robi mi się niedobrze. Marihuana nie działa na mnie w ogóle, natomiast próba wypicia czarnej kawy bez cukru skończyłaby się wyjazdem do Rygi. Tym niemniej jestem zdecydowanie przeciwko zakazowi picia czarnej kawy bez cukru, wódki, koniaku oraz palenia papierosów, marihuany, heroiny, kokainy itd. Jeśli bowiem RAZ uznamy zasadę, że urzędnik państwowy wie lepiej, co jest dla mnie dobre – to w ślad za tym pójdzie zakaz używania cukru, soli (znacznie więcej ludzi umiera z powodu nadciśnienia wywołanego przesoleniem niż z powodu palenia „trawki”!) i nakaz mycia zębów (w Szwecji już obowiązuje!). Należy wzmocnić rolę rodziny, by mogła skutecznie walczyć z narkomanią swoich dzieci – bo m.in. od tego jest rodzina. Natomiast w stosunku do dorosłych obywateli musi obowiązywać zasada: „Chcącemu nie dzieje się krzywda”. I trzeba wreszcie zrozumieć, że jeśli ktoś umiera, zaaplikowawszy sobie np. „złoty strzał”, to jest to dla społeczeństwa zysk, a nie strata! Kto wie, czy taki facet, nisko ceniący sobie życie, nie wsiadłby za tydzień do samochodu i nie wjechał w tłum, zabijając parę osób? Albo czy nie wciągnąłby w narkomanię kilkorga młodych ludzi? Pismo Święte mówi: „Jeśli ręka twoja uschła – odrąb ją!”. Ja jestem liberałem i nie mam zamiaru niczego odrąbywać (muzułmanie traktują ten nakaz Boga dosłownie – i za narkomanię karzą śmiercią!), jeśli jednak ta ręka sama odpada, to nie mam najmniejszego zamiaru sztucznie jej ratować! Niech to robi rodzina. Trzeba ją wyposażyć w środki przymusu w stosunku do dzieci. Ale państwo? Poszanowanie wolnej woli człowieka znakomicie współgra z korzyścią społeczną. Natomiast państwo swoimi zakazami chce zatrzymać proces selekcji naturalnej, co powoduje, że w kolejnych pokoleniach mamy coraz większy procent idiotów, cherlaków i ludzi o słabej woli. Wizja świata z książki śp. Cyryla Marii Kornblutha „The Marching Morons” – coraz bliżej. Oni – ci moroni – już nawet rządzą całą Unią Europejską! Musimy ratować naród polski przed skundleniem i zmarnieniem. Dlatego pojawiłem się w Krakowie na Marszu Wolnych Konopi. Daleko nie pomaszerowałem, bo składanie petycji na komisariacie policji nie mieści się w moim pojmowaniu stosunków między administracją a obywatelami – ale chciałem dać świadectwo woli walki o Wolność. Choćby ceną wolności była śmierć. Raz poszedłem – i wystarczy. Głęboko wierzę, że a + a = a. Jeśli powtórzę dwa czy dziesięć razy to samo, to nie powiedziałem NIC więcej niż mówiąc to za pierwszym razem. Więc w Warszawie już nie poszedłem. Swoje powiedziałem – po co tracić czas? Jeśli młodzi ludzie pragnący wolności na mnie zagłosują, to doskonale – będzie to świadczyć, że mają dobrze w głowach. Jeśli zagłosują na p. Janusza Palikota – to cóż? Powiem, że marycha zaćmiła im zdrowy rozsadek… Proszę jednak zauważyć pewną zasadniczą różnicę. Na tamtym Marszu Wolnych Konopi młodzi ludzie szli, skandując: „Sadzić! Palić! Zalegalizować!”. Nie byłem pewien, czy palacz powinien sadzić tytoń, a pijak sadzić kartofle lub siać żytko – więc pierwsze z tych haseł zupełnie mnie nie porywało. Drugie też nie, bo jeśli ktoś pali marihuanę, to jego sprawa – ale po co ma namawiać do tego innych? By wzrosły ceny trawki? A może przy większych obrotach by spadły? Ale to drobiazg. Natomiast zdecydowanie sprzeciwiam się trzeciemu! Hasło „Zalegalizować” oznacza bowiem, że jakiś urzędnik ma prawo coś zalegalizować, a więc on lub kto inny ma też prawo coś zdelegalizować! Tymczasem prawo do jedzenia, picia i palenia, czego chcę (choćby był to cyjanek potasu), to moje prawo niezbywalne – i nikt nie ma prawa mi tego zabraniać ani na to zezwalać! Ci sympatyczni młodzi ludzie zupełnie o tym nie myślą… Oni nie chcą zmieniać ustroju na liberalny – chcą tylko, by im KTOŚ pozwolił jarać! Godzą się być niewolnikami – byle u łaskawego Pana. A tu nie chodzi o marihuanę – tylko o zasadę. Tę zasadę trzeba koniecznie wprowadzić w życie również na podobnym polu – lekarstw. Zresztą po angielsku zarówno leki, jak i narkotyki określane są jednym słowem: drugs – i słusznie. Jak mawiał Filip Aureli Teofrast Bombasty von Hohenheim zwany Paracelsusem: „Wszystko jest lekarstwem – wszystko jest trucizną”. I marihuana, i strychnina w małych dawkach leczą, a woda destylowana w większej ilości zabija. Dlatego wszystkie lekarstwa powinny być dostępne w aptekach bez recept. Konieczność wypisywania recept (choćby ten lek wypisywany był po raz dziesiąty) służy tylko temu, by chory musiał jeszcze raz pójść do lekarza (w tym celu zresztą COŚ ustaliło, że po kilku tygodniach recepta „traci ważność”). Jak ktoś jest idiotą i chce zażywać lekarstwo na własną rękę, to co najwyżej będzie w społeczeństwie o jednego idiotę mniej… Ale w dobie internetu człowiek, który naprawdę chce, może wyciągnąć z Sieci znacznie więcej informacji o leku, niż ma ich lekarz. Bo lekarz musi znać działanie tysiąca preparatów – a chory siedzi dwa tygodnie i ustala właściwości akurat tych trzech, które wchodzą w rachubę! Na moje oko kolejki w przychodniach skróciłyby się trzykrotnie, gdyby leki można było nabywać bez recept! Tak – wszystkie. Co najwyżej przy zakupie substancji mogącej uśmiercić bliźniego należy brać dane nabywcy i uzyskiwać jego podpis na kartce informującej, że lek ten jest szkodliwy lub wręcz jest trucizną. Noże kuchenne bywają bardzo ostre, a sprzedawane są kucharkom bez żadnych ograniczeń. Mogą je wbijać w serca niewiernych kochanków? Mogą… To dlaczego chować przed nimi ten cyjanek potasu (który zresztą bez większych problemów mogę sobie w dwa dni wyprodukować – receptura jest w Sieci…)? To oczywiście dotyczy fundamentów socjalizmu, który odrzuca represję na rzecz prewencji – no i do leków dopłaca… Musimy więc najpierw obalić socjalizm!


Myślenie to skomplikowana czynność, ale warto próbować. Z czasem będzie lepiej (z myśleniem). Zachęcam to komentarzy. Rozumnych.