Niektóre urzędniczki
mają petentów w...
Ta dłuuga opowieść będzie o pewnym urzędzie, który na żale petenta jest głuchy, a przykład idzie z góry, jak dochodzą podsłuchy.
Część pierwsza.
Zapisano 13 maja 2014 roku, przed wysłaniem pisma:
Szanowny Panie Prezydencie XXXXXXXX!
Załączam do tego elektronicznego listu opis moich dwóch
wizyt w XXXXXX XXXXX XXXXX. Proszę o przeczytanie i zainteresowanie poruszonymi
w nim kwestiami:
1. Czy urzędnik ma prawo "nie lubić"
petenta i okazywać, od wejścia, swoją nad nim wyższość?
2. Dlaczego podczas rzeczowej, kulturalnej rozmowy z
miłą urzędniczką wyjaśniającą mi zrozumiale i bez szykan jak mam załatwić
powierzoną mi sprawę, zostaję okrzyczany przez siedzącą obok panią, z
którą przecież nie podjąłem rozmowy o sposobie załatwienia?
3. Dlaczego zostałem (bezpodstawnie) oskarżony o
dostarczenie upoważnienia z sfałszowanym podpisem osoby upoważniającej mnie do
odbioru dokumentu?
4. Z jakiego powodu, po tak ciężkim i uwłaczającym mi
oskarżeniu, pani urzędniczka z drwiącym uśmieszkiem zwróciła mi mój dowód
osobisty, zamiast wezwać funkcjonariuszy policji lub chociażby ochrony
urzędu, i z satysfakcją powiedziała, że dzisiaj to ja tego zaświadczenia nie
odbiorę?
5. Dlaczego w urzędzie nie ma właściwego rozdzielenia
kompetencji i zastępowania stanowisk? Mam prawo tak wnioskować, ponieważ brak
zainteresowania moim upokorzeniem personel Sekretariatu tłumaczył... naradą,
która potrwa "do nie wiadomo kiedy".
6. Dlaczego wezwana urzędniczka, sprawczyni tego
niemiłego zajścia, stanowczo odmówiła przeproszenia mnie petenta za pomówienie
o fałszerstwo i nie ustosunkowała się do swoich drwin ze mnie, a pani, wydająca
się być przełożoną, pokazała swoją bezsilność? A może aprobatę takiego
zachowania?
7. Dlaczego pomimo takiego zamieszania, ja zwykły
posłaniec, który miał tylko odebrać z uprzejmości czyjeś zaświadczenie,
dostałem je nie w zaklejonej kopercie ale do ręki? W takim razie może
prościej było je nalepić na tablicy ogłoszeń na miejskim ryneczku i nie
sprawdzać tych podpisów i nie pomawiać mnie o ich fałszowanie?
Mam nadzieję, że doprowadzi Pan do tego, że hasło
Urząd Przyjazny nie pozostanie wyłącznie martwym sloganem?
Pozdrawiam serdecznie i życzę Panu samych mądrych,
uprzejmych i życzliwych współpracowników.
Xxxxxxxxx Xxxxxxxxx - petent/posłaniec
Treść załącznika:
Nająłem się na posłańca, mając więcej czasu, i
odwiedziłem URZĄD, nie wiedząc zawczasu, czym się skończy tam moja
prosta(?) eskapada, w napis "Urząd Przyjazny" wierzyć nie
wypada.
Jedna z pań sympatyczna oraz nader miła, kompetentnie mi co, jak, chętnie
wyjaśniła, wtem znienacka ta obok, bardziej niecierpliwa, wtrąca się do rozmowy
i sobie "używa"! Krzykiem wtłacza mi w uszy swoje ważne racje,
telefonicznie mogłem zdobyć informacje, albo poprzez Internet, no,
elektronicznie, zdębiałem, skąd te wrzaski? A było tak ślicznie. Wiedząc już,
że niełatwym chlebem jest posłanie, podziękowałem, mówiąc, wrócę po PODANIE.
Wytłumaczyłem, zdając z wizyty relację, że MUSI być PODANIE!
Urząd ma swą rację. Oczywiście z podaniem ksero odwiedziłem, na kopii mam
"Wpłynęło", już przezorny byłem. Upoważnienie z sobą miałem do
odbioru, nie wiedząc, że mnie czeka wnet przedsmak horroru. Podszedłem do tej,
co to "na petenta z góry" i za moment mnie spotkał epizod ponury. Już
ten drwiący uśmieszek dobrego nie wróżył:
- podpis jest sfałszowany!
Co? Mój świat się zburzył! Ja sfałszowałem podpis? Jakiś żart ponury? Czy ze
wstydu mam schować się do mysiej dziury?
A pani urzędniczka, surrealizm czysty, spokojnie mi oddaje dowód osobisty i
mówi:
-
zaświadczenia to pan nie odbierze!
Ja pytam, co to znaczy?, bo zgłupiałem,
szczerze, a pani z satysfakcją i triumfem w głosie:
- już z panem nie rozmawiam!
Cóż, miała mnie w nosie. Poprosiłem, niech dzwoni, niech łapią fałszerza, a
ona, że rozmawiać ze mną nie zamierza.
Nie czułem się komfortowo, robi ze mnie "wała"? Gdzie Policja?
Fałszerza tymczasem złapała i oddaje mu dowód, pozwala mu zniknąć? Tak, po
prostu mam odejść i kary uniknąć?
Poprosiłem o jakieś zwierzchnika namiary pewną panią z innego okienka i...
czary, podała mi i owszem numer do pokoju, poszedłem o swe imię zawalczyć, do
boju! Już myślę, ku przestrodze taką w czarne ramki, a tu Zonk! Drzwi zawarte,
całowanie klamki!
Popytałem, znalazłem jakąś inną drogę, tłumaczę, lecz dogadać się jakoś nie
mogę. Tej WAŻNEJ nie ma, bowiem jest jakaś narada, a w zastępstwie
nikomu działać nie wypada. Pytam, ile ta potrwa? Wiem już z doświadczenia,
narada jak barykada, tu nic się nie zmienia, i petent jak się zmęczy jałowym
czekaniem, sam pójdzie w diabły sobie! Trzeba walczyć z draniem!
Pytam, czemu Policji nikt nie zawiadamia? Fałszerz sieje tu zamęt w urzędniczym
kraju, a wy wyrozumiali?
- nie mamy w zwyczaju...
Tolerują przestępców, fałszerzy w urzędzie?
Ku czemu ten Kraj zmierza? Lepiej już nie będzie?
Mówię, sam w takim razie Policji dam znać, wychodzę na korytarz i tutaj... psia
mać! W tej materii od dawna też nic się nie zmienia, proszę czekać, wnet będzie
przyjęcie zgłoszenia... Komórkę to czekanie do cna wyładuje, dzwoniący umrze
pewniej, niż zareaguje ta nasza policyjna służba, za nasze podatki. Tym
sposobem nie dało się zamknąć za kratki ohydnego przestępcy, wrednego
fałszerza, ale, co to? Już ku mnie urzędniczka zmierza i zaprasza bym wrócił,
coś mi pokazuje. To podpisy, te same, które się fałszuje. Wyjaśnia, że się
różnią, dla mnie nie dziwota, lata lecą, to muszą, dla mnie to głupota. Pytam
grzecznie, co zatem?
- Zaświadczenie damy i już więcej do pana
pretensji nie mamy.
Ja, na to, że rozumiem wszelkie procedury,
jednak dzisiaj był grany scenariusz ponury, pani "z dołu" zechciała
mi "zagrać na nosie", nie po to, tu pracuje, by tak skończyło się.
Proszę, aby mnie urzędniczka za "szum" przeprosiła, pani dzwoni i
wkrótce tu się pojawiła, lecz harda i się prosto mi w moją twarz śmieje,
mówiąc, że nie przeprosi, niech co chce się dzieje.
Skwitowałem, że niesmak mym udziałem będzie na wspomnienie dnia w owym
"Przyjaznym Urzędzie".
Tu, spróbuję wyjaśnić, jak umiem, powoli, mnie sprawdzanie podpisu zupełnie nie
boli. Nie w tym problem, tu żaden problem nie istnieje, rzecz w tym, co po
takim sprawdzaniu się dzieje. Urzędniczka, się na mnie ot, tak, wyżyć
chciała, i że nic nie załatwię, chętnie pokazała. Od początku szukała punktu
zaczepienia, jej praca w takim miejscu? Ech, brak zrozumienia. Arogancja i taka
satysfakcja w głosie, że z niczym odejść muszę, że mogła mieć w nosie...
Gdy sfałszowałem podpis, to na co czekała? I od niej też Policja odebrać nie
chciała?
Inna sprawa, to bezwład w służbowym układzie, petent może pójść "z
kwitkiem", bo... są na naradzie?
Radzą pewnie zawzięcie biurowe elity jak obrzydzić petentom w urzędach wizyty?
Wyjaśniam, z uprzejmości za posłańca byłem, z problemami, lecz prostą sprawę
załatwiłem. Dostarczyłem podanie i upoważnienie(!), mogło za to mnie spotkać
nawet i więzienie. Nikt posłańców nie ceni, to od wieków wiemy, a gdzie
Przyjazne Państwo? Skąd takie problemy?
Miałem upoważnienie do świstka odbioru, lecz nie CZYTANIA TREŚCI i
reszty horroru! A tu świstek dostałem bez koperty, goły! Widać w tym
kompetencję? Czy urząd wesoły?
Zadzwoniłem i owszem, jak byłem w oddali, pytając czy świadomie dokument
wydali, czy na to procedura ichniejsza pozwala?
- nie ma takich procedur!
Odpowiedź powala. Taka walka, podpisów mozolne sprawdzanie, i jawnie treść
odkryta? W posłańca władanie?
Tu już ręce opadły! W tym przyjaznym urzędzie "psy zająca zjadły"!
Mam nadzieję, że
znajdzie czas prezydent miasta aby się sprawie przyjrzeć? Urzędnicza kasta,
nieco mija się z hasłem, co petenta wita, Urząd nie jest Przyjazny, ktoś te
hasła czyta?
Część druga.
Wciąż interesują Was losy wysłanego pisma?
Pytasz o losy mojego pisma do prezydenta miasta?
Dostałem odpowiedź, a jakże, oto ona:
XXXXX XXXXX<xxxxx.xx.xx>
2 czerwca 2014 11:35
Odpowiedź na maila z dnia 14.05.14 r. w sprawie XXX w XXXXXXX
Szanowny
Panie,
Przesyłam
w załączeniu pismo podpisane przez Zastępcę Prezydenta Miasta Pana XXXX XXXX w sprawie postępowania pracowników XXXX w XXXXXXX
wobec Pana w czasie korzystania z usług urzędu. Pismo jest odpowiedzią na maila
z dnia 14.05.14 r.
Z
poważaniem XXXXX XXXXXX
Dotyczy: załatwienia sprawy w XXXXXX wXXXXXXXXX.
W odpowiedzi na Pana
pismo z dnia 14 maja 2014 r., które wpłynęło do Prezydenta Miasta XXXXXXXX
za pośrednictwem poczty elektronicznej, w sprawie postępowania pracowników XXXXX XXXXXX XXXXXXX wobec Pana w
czasie korzystania z usług urzędu wyjaśniam, co następuje.
W dniu 14 maja br. zgłosił się
Pan na stanowisko ds. informacji, aby odebrać zaświadczenie dla swojej małżonki
dotyczące okresów rejestracji jej jako osoby bezrobotnej. Zgodnie z ustawą z
dnia 14.06.1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2013 r. poz.
267 tekst jedn. ze zm.) strona udziela pełnomocnictwa poprzez jednostronną czynność prawną (własne oświadczenie woli).
Przepis art. 33 § 2 Kodeksu postępowania administracyjnego wymaga w tym
zakresie, aby pełnomocnictwo było udzielone na piśmie, w formie dokumentu
elektronicznego lub zgłoszone do protokołu. Jeżeli dana osoba spełni powyższy
warunek, wówczas może otrzymać zaświadczenie dotyczące osoby, która upoważniła
ją do obioru stosownego zaświadczenia. XXXXXXX XXXXXX XXXXXXX, jak i inne
urzędy, wydając dokumenty osobom posiadającym upoważnienie do ich odbioru, za
każdym razem bardzo dokładnie i wnikliwie bada, czy osoba, która zgłosiła się
do urzędu z upoważnieniem, przedstawia wiarygodny dokument; powyższe działania
wynikają z rygorystycznego przestrzegania ustawy o ochronie danych osobowych.
Jedną z podstawowych czynności jest konieczność potwierdzenia zgodności podpisu
na przedstawionym upoważnieniu z podpisem w karcie rejestracyjnej osoby
bezrobotnej złożonej jako wzór podpisu.
Zarówno osoba
pracująca na stanowisku ds. informacji, jak i koordynator zastępująca nieobecną
kierownik działu zastosowały i zachowały procedurę obsługi klienta, która
wyraża się m. in. w tym, iż w przypadku, gdy sprawa jest niejednoznaczna i
budzi wątpliwości jest ona rozstrzygana
przez kierownika lub osobę go zastępującą. Koordynator ponownie zbadała sprawę,
a także wnikliwie przeanalizowała kartę archiwalną i stwierdziła, że podpis
można przyjąć jako spójny i zgodny z
zawartym w karcie i w związku z powyższym zaświadczenie zostało wydane, a Pan
został przeproszony przez nią za zwłokę w wydaniu wnioskowanego dokumentu.
Ponieważ w Pana
odczuciu pracownik ds. informacji zachowywał się w sposób niegrzeczny,
kierownik działu przeprowadził z tym pracownikiem rozmowę dyscyplinującą.
W powyższej
sprawie XXXXXX XXXXXX XXXXXXXX postąpił zgodnie z obowiązującymi procedurami, a
Pan otrzymał potrzebny dokument, gdyż zaświadczenie po koniecznym wyjaśnieniu
zostało wydane.
Dziękuję Panu za uwagi dotyczące pracy XXXXXX XXXXXXX XXXXXX w XXXXXXXX. Przyczynią
się one do poprawy pracy urzędu wobec osób bezrobotnych i pracodawców.
Część trzecia
I jak znam życie, ostatnia.
Przeczytałem
odpowiedź, zamyśliłem się nad stosunkami panującymi w urzędach i napisałem
ponowne pismo, na które nadal oczekuję odpowiedzi. Domyślam się, że ponieważ
„większa władza” pokazała swój tupet przy tzw. „aferze podsłuchowej”, to władza
lokalna też nabrała przekonania, że nie musi niczego wyjaśniać szarym
obywatelom. Prawdopodobnie więc, nie doczekam się już żadnej, tym razem
konkretnej odpowiedzi.
Oto treść pisma,
które wysłałem 10 czerwca 2014 roku:
Szanowny Panie Zastępco
Prezydenta XXXXXX.
Dotyczy: załatwienia sprawy w XXXXX w XXXXXXXXXX
Obszernie wyjaśnia mi Pan, powołując się na paragrafy, o tzw. czynnościach
prawnych związanych z procedurami dotyczącymi pełnomocnictw itd.
Otóż, gdyby Szanowny Pan zechciał UWAŻNIE i DOKŁADNIE przeczytać, czego
dotyczył mój elektroniczny list, to zapewne by mi Pan udzielił wyjaśnień,
dlaczego doszło do takiego traktowania i uchybień?
Napisał Pan, że
"Zarówno osoba pracująca na stanowisku ds. informacji,
jak i koordynator zastępująca nieobecną kierownik działu zastosowały i
zachowały procedurę obsługi klienta, która wyraża się m. in. w tym, iż w
przypadku, gdy sprawa jest niejednoznaczna i budzi wątpliwości jest ona
rozstrzygana przez kierownika lub osobę go zastępującą. Koordynator ponownie
zbadała sprawę, a także wnikliwie przeanalizowała kartę archiwalną i
stwierdziła, że podpis można przyjąć jako spójny i zgodny z zawartym w karcie i
w związku z powyższym zaświadczenie zostało wydane, a Pan został przeproszony
przez nią za zwłokę w wydaniu wnioskowanego dokumentu."
Niestety, spodziewałem się takiej odpowiedzi!
Gdyby urzędniczka powiedziała:
- z powodu wątpliwości, co do zgodności podpisu, prosimy osobę zainteresowaną o
osobisty odbiór.
Wówczas zagryzł bym z bezsilności wargi i potulnie odszedł z tzw. kwitkiem. Tu
jednak od początku szło o prywatną szykanę pani urzędniczki, która chciała
pokazać swoją wyższość nad petentem!
Zarzut fałszerstwa podpisu z jednoczesnym zwrotem dowodu osobistego
rzekomemu fałszerzowi, to ZUPEŁNY BRAK PROFESJONALIZMU.
Zostałem również sponiewierany usiłując przywrócić moje imię, gdy wędrowałem od
pokoju do pokoju, próbując zainteresować tą jawną szykaną inne urzędniczki.
Wszędzie napotykałem na uśmieszki i wymówki, a to, że tej pani nie ma, a to, że
jest narada...
Dopiero, gdy zacząłem, bezskutecznie zresztą, łączyć się za pomocą komórki z
policyjnym numerem 997, jedna z pań zmieniła zdanie i w cudowny sposób
rozpoznała zgodność podpisu!
A przeprosin hardo odmówiła bezpośrednia sprawczyni tego niemiłego
zdarzenia, więc do pasma upokorzeń doszło jeszcze większe poczucie mojej
nicości w tej machinie urzędniczej.
Nie odniósł się Szanowny Pan do tego, że odpowiedziano mi, że
NIE MA
PROCEDURY dotyczącej wydawania dokumentu w zamkniętej kopercie posłańcowi!
Tak, Szanowny Panie, przecież pisałem, że dokument, tak drobiazgowo
weryfikowany za pomocą sprawdzania zgodności podpisu, raptem daje się jawnie,
zupełnie bez opakowania! Ładne procedury, a raczej chyba
proceder?
Napisał Pan:
"
W powyższej sprawie XXXXXX XXXXXX XXXXXX postąpił zgodnie z
obowiązującymi
procedurami, a Pan otrzymał potrzebny dokument, gdyż zaświadczenie po
koniecznym
wyjaśnieniu zostało wydane."
W takim razie, zachwycony enigmatyczną odpowiedzią, jeszcze raz powtórzę
Szanownemu Panu moje pytania:
Załączam do tego elektronicznego listu opis moich dwóch wizyt w XXXXX XXXXXX
XXXXXX. Proszę o przeczytanie i zainteresowanie poruszonymi w nim kwestiami:
1. Czy urzędnik ma prawo "nie lubić" petenta i okazywać, od
wejścia, swoją nad nim wyższość?
2. Dlaczego podczas rzeczowej, kulturalnej rozmowy z miłą urzędniczką
wyjaśniającą mi zrozumiale i bez szykan jak mam załatwić powierzoną mi
sprawę, zostaję okrzyczany przez siedzącą obok panią, z którą przecież nie
podjąłem rozmowy o sposobie załatwienia?
3. Dlaczego zostałem (bezpodstawnie) oskarżony o dostarczenie
upoważnienia z sfałszowanym podpisem osoby upoważniającej mnie do odbioru
dokumentu?
4. Z jakiego powodu, po tak ciężkim i uwłaczającym mi oskarżeniu, pani
urzędniczka z drwiącym uśmieszkiem zwróciła mi mój dowód osobisty, zamiast
wezwać funkcjonariuszy policji lub chociażby ochrony urzędu, i z satysfakcją
powiedziała, że dzisiaj to ja tego zaświadczenia nie odbiorę?
5. Dlaczego w urzędzie nie ma właściwego rozdzielenia kompetencji i
zastępowania stanowisk? Mam prawo tak wnioskować, ponieważ brak zainteresowania
moim upokorzeniem personel Sekretariatu tłumaczył... naradą, która potrwa
"do nie wiadomo kiedy".
6. Dlaczego wezwana urzędniczka, sprawczyni tego niemiłego zajścia,
stanowczo odmówiła przeproszenia mnie petenta za pomówienie o fałszerstwo i nie
ustosunkowała się do swoich drwin ze mnie, a pani, wydająca się być przełożoną,
pokazała swoją bezsilność? A może aprobatę takiego zachowania?
7. Dlaczego pomimo takiego zamieszania, ja zwykły posłaniec, który miał
tylko odebrać z uprzejmości czyjeś zaświadczenie, dostałem je nie w zaklejonej
kopercie ale do ręki? W takim razie może prościej było je nalepić na tablicy
ogłoszeń na miejskim ryneczku i nie sprawdzać tych podpisów i nie pomawiać mnie
o ich fałszowanie?
Po zastanowieniu, dodam jeszcze
jedno pytanie:
Czy urzędniczka, która
spowodowała "zgrzyt", nadal pracuje na stanowisku umożliwiającym
bezpośredni kontakt z petentami i czy dostała podwyżkę, za pokazywanie petentom
ich miejsca w szeregu i uczenie ich pokory?
Xxxxxxxx Xxxxxxx - petent/posłaniec
Co dalej?
NIC!
Jak to śpiewano w pewnej (wyborczej) piosence? Ten kraj jest
nasz i wasz… ale przecież wszystko zależy od tego, po której stronie biurek.