Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
środa, 3 maja 2006
Mamy równość?
Powinni w TV pokazać dzisiaj film "Chata wuja Toma" albo "Praca w Biedronce" z okazji tej nie zastosowanej NIGDY Konstytucji. Jest to nasza specjalność narodowa. Świętować nieskończone lub nieudane przedsięwzięcia. Konstytucja. Powstania Śląskie, Warszawskie. A o jedynym w historii udanym Wielkopolskim cicho.
sobota, 8 kwietnia 2006
Krótka powieść o Prezesie Karku Jarczyńskim
Dziś pan prezes Karek Jaczyński przyszedł do pracy lekko niewyspany, lecz bardzo podekscytowany. Wczoraj do późnej nocy czytał książkę `E-mail (nie tylko) dla orłów'. W tamtym tygodniu dział IT założył mu internetową skrzynkę pocztową, czy coś podobnego (Karek nigdy nie był dobry w te klocki).
Z lekkim drżeniem rąk wcisnął przycisk uruchamiający komputer. Twardy dysk zazgrzytał złowrogo, lecz chwilkę później pojawił się dość przyjemny kolorowy obrazek. Zapach kawy unosił się po gustownie urządzonym biurze, w którym jednak nowoczesny komputer, skonfigurowany przez technika IT specjalnie na życzenie, nijak nie pasował do masywnego hebanowego biurka, na którym tradycyjnie leży kilka niedoczytanych egzemplarzy `Waszego dziennika'.
Oczom prezesa Karka ukazało się podchwitliwe pytanie, które wprawiło go na moment w osłupienie. Zimna bezwzględna i bezduszna maszyna bezczelnie zapytała: `Podaj swój login', a zaraz poniżej `Podaj hasło'. Karek zachowując zimną krew zaczął wduszać klawisz za klawiszem, drapiąc się po głowie pomiędzy kolejnymi literkami. `A', `R', `Y'... Nawet zaczęło mu się to podobać, kiedy na znalezienie kolejnej literki `J' poświęcił tylko 20 sekund, a ostatnie `A' wdusił (troszkę przypadkowo) niemal natychmiast. Kątem oka rzucił na świstek papieru od technika IT. `Potem proszę nadusić Enter'. Jaki `Enter'? Nigdzie na ekranie nie ma żadnego `enter'!
- Pani Genowefo, gdzie jest `Enter'?! - krzyknął drżącym głosem do `szczekaczki'.
- Po prawej stronie klawiatury, mniej wiecej na środku, panie Prezesie.
Ah tak, klawiatury... Upewnił się, że na jego klawiaturze również jest `Enter'. Jest! Duży i wyraźny klawisz, z taką dziwną strzałeczką. Spojrzał w kierunku, w którym wskazywała strzałeczka, ale oprócz rzędu nieuporządkowanych znaków nic szczególnego tam nie zobaczył.
- Bardzo dobrze, pani Genowefo, upewniam się tylko co do pani kwalifikacji. Doprawdy, bardzo dobrze! Wie pani, zanim powierzę pani ważniejsze sprawy, muszę mieć stuprocentową pewność, że wszystko gra...
- Naturalnie, panie Prezesie.
Karek wyczuł w głosie pani Genowefy rozbawienie, ale może to tylko wina tej bądź co bądź wiekowej `szczekaczki'. W końcu nikt nie odważyłby się drwić z Prezesa Karka! Cała firma `Peace sp. Z o.o.' przed nim drży i to sprawia mu niejaką przyjemność, żeby nie powiedzieć dosłownie - podnieca...
No tak, hasło poprawne. Oczywiście, że poprawne! Nazwisko mentalnego guru i przewodnika duchowego (nie tylko duchowego zresztą) zna bardzo dobrze. `Smardzyk'... Czasem śni mu się nawet, że idą razem na czele wielkiej policyjnej zbrojnej armii z krzyżami na tarczach, z marszowym grzmieniem werbli w tle, a hordy niewiernych uciekają w popłochu.
`brrrrrrrriiiiiiiiink!!! - stary telefon wyrwał bezlitosnie Karka z zamyślenia.
- Prezes Jaczyński, słucham? - wrzasnął do słuchawki rozeźlony, bo nie lubi, jak mu się przeszkadza w arcyważnych dla całej firmy obmyślaniach strategii firmy.
- Tu mówi Ziorbo! Witam panie Prezesie, ładny dzionek dziś, prawda?
- Tiaaaa... Do rzeczy, Zbysiu, nie mam czasu na pierd.... ehemm.. na błahostki
- Rzecz w tym, panie prezesie, że troszkę się pokaszaniło... Bo ukaraliśmy nie tego klienta, co trzeba...
- A skąd to wiadomo?
- Bo inny klient się przyznał...
- O ku... ehhhemm, nie dobrze... Dobra, Zbysiu. Wiesz, że cię lubię i ci ufam, więc zrób tak, żeby było dobrze.
- Genialnie! Dziękuję, panie Prezesie - świetna decyzja.
- Panie Prezesie, pan Prezes Dusk do pana. - odezwał się zwyczajowym trzeszczeniem interkom.
- Nie ma mnie teraz dla nikogo, mam ważną rzecz do załatwienia! - zaripostował Karek
- Tak jest! Przepraszam.
Dobra, co my tu mamy... `Mój komputer'. No, nie całkiem mój, bo kupiony za firmowe pieniądze, ale skoro tak jest napisane.... `Kosz'... Zupełnie bez sensu - nie widzę niszczarki do dokumentów... Jak to cholerstwo uruchomić? - gorączkowo analizował zawartość monitora Karek. Gdzie ta cholerna książka? - szarpnął swoją aktówkę, otworzył ją nerwowo.
- Cholera jasna!!! - wprost na jego nienagannie wyprasowaną koszulę wyskoczyła książka wraz z kanapkami, których nie zdążył opakować w papier śniadaniowy.
- Pan mnie wołał? - odezwała się pani Genowefa za pomocą szczekaczki.
- Tak, do jasnej... znaczy się.... proszę mi powiedzieć, jak uruchamia się skrzynkę pocztową! - nie tracił zimnej krwi Karek.
- Należy kliknąć na taką ikonkę z kopertą - drżącym głosem odpowiedziała pani Genowefa.
Karek rzucił okiem na monitor. Faktycznie, jest taki obrazek z kopertą. Wszystkie takie do siebie podobne... Przypomniał mu się numer, jaki wyciął z bratem bliźniakiem dawno temu, kiedy zbił szybę w szkole podstawowej, bo pani z matematyki twierdziła, że jest beztalenciem i nic z niego nie wyrośnie....
- Bardzo dobrze, pani Genowefo! Cieszę się, że moja asystentka jest informatykiem, podobnie jak ja! - uspokoił panią Genowefę Prezes.
Kliknął dwa razy na kopertę i otwarło się okienko programu zarządzającego pocztą pana Prezesa.
`Masz dwie nieprzeczytane wiadomości' - poinformował życzliwie program, wskazując miejsce, gdzie należy kliknąć, aby odczytać wiadomości. Karek nie tracąc czujności wziął do rąk książkę, wcześniej ścierając z niej wątrobiankę. Otworzył ją na stronie 24, porównał zdjęcie z obrazem wyświetlonym na monitorze i westchnął z ulgą. Wszystko się zgadza.
- No to siup - kliknął we wskazane przez program miejsce. Wiadomość pierwsza. Klik!
`Witamy serdecznie w systemie zarządzającym Twoją pocztą e-mail'. `E-mail'? Co to jest `E-mail'? Strona 19 - słowniczek. Aha, jest! `E-mail (czyt. imejl) - jest to list w formie elektronicznej, odpowiednik listu, który zwykle można znaleźć w skrzynce pocztowej'.
- No pewnie, że tak - od razu wiedziałem - upewnił się w swojej nieomylności Prezes. OK, bardzo mili są Ci od tego programu. Na wszelki wypadek odpiszę również miły imejl, bo w razie czego jak będę później miał do nich interes (przydałoby się wprowadzić niewielką kontrolę tej śmiesznej elektronicznej poczty) to będzie z górki.
`Ja również witam serdecznie, liczę na miłą i wydajną współpracę. Z poważaniem. Prezes Karek Jaczyński'. Po niecałych trzydziestu minutach wiadomość była gotowa do wysłania. `Wyślij' - klik! Ech, ma się ten dryg do nowinek - nie mógł się opanować przed samozachwytem Karek. Prawdę mówiąc, dość często mu się to zdarza.
Dobra, dawaj ten drugi.
`Viagra - 85% bonus' -oznajmił tytuł kolejnego imajla. To miło, zaoszczędzę kupę forsy - pomyślał przez chwilę Karek, ale zaraz po tym optymizm ustąpił przerażeniu. Skąd oni o tym wiedzą??? Cholera, gdzieś tu jest jakiś przeciek.
Jaczyński nerwowo szarpnął słuchawkę jednego z aparatów telefonicznych i wykręcił numer.
- Zbychu! Za 30 sekund masz być u mnie! - krzyknął do słuchawki, po czym rzucił ją na widełki.
Skąd oni to wiedzą! Co to za układ?! Trzeba to rozpracować, do jasnej cholery!
- Puk, puk! - odezwały się drzwi.
- Wejść!!! - odpowiedział drzwiom Karek.
- Jestem, panie Prezesie! - ledwie łapał oddech Ziorbo.
- Co tak długo? Dobra, choć no tutaj. Patrz! Skąd to do kur.... do jasnej Anielki może być? - zapytał Prezes, cały czas opanowując się przed używaniem języka, do którego tak przywykł. Jeden facet od piaru powiedział mu, że teraz, kiedy tak często występuje w mediach, lepiej się od tego odzwyczaić.
- Ech, panie prezesie, to tylko spam - z ulgą stwierdził Ziorbo.
- To tylko co??? - niedosłyszał Karek
- No, spam...
- Widzę przecież, że to spam - nie rób ze mnie idioty! Tylko skąd wiedzieli, żeby wysłać to do mnie???
- Widzi pan, panie Prezesie, tak właściwie, to takie maile są wysyłane przypadkowo do milionów ludzi jednocz...
- Milionów ludzi?! - przerwał Zbysiowi pan Prezes. - Moich klientów??? Co za układ się za tym kryje? Przecież to jest zboczone!
- Oczywiście, panie Prezesie, ma pan Prezes rację - odpowiedział Ziorbo z trudem kryjąc rumieniec na twarzy.
- Natychmiast mi to rozpracować, winnych ukarać! A najlepiej za każdy ten, no...
- Spam?
- Nie przerywaj mi! Za każdy spam ma być kara pieniężna! Np. pięćdziesiąt tysięcy złotych! - wykrzyczał niemal do ucha Zbysia Karek, myśląc w duchu, że kasa przecież się przyda. Oj, jakby się udało, to tyle można dobrego zrobić.
I nagle Prezesa oświeciło.
- Dobra, Zbyniu kochany, nie bój się już, wstań z klęczków i do roboty, chłopcze!
- Tak jest! - krzyknął Ziorbo, biegnąc do drzwi i jednocześnie wyjmując telefon komórkowy z kieszeni.
Przecież można upiec tyle pieczeni na tym ogniu! Np. wprowadzi się takie prawo, że będzie można oskarżyć o wysyłanie tego... no.... tych świństw i przeszukiwać mieszkania wrogich jednostek bez żadnych idiotycznych zezwoleń! A wyegzekwowane kary zainwestować w nieruchomości! Jest do zbudowania jeszcze tyle wspaniałych, okazałych budynków na cześć Smardzyka...
~Sok z ironii, 07.04.2006 04:40
Znalezione w sieci.
Z lekkim drżeniem rąk wcisnął przycisk uruchamiający komputer. Twardy dysk zazgrzytał złowrogo, lecz chwilkę później pojawił się dość przyjemny kolorowy obrazek. Zapach kawy unosił się po gustownie urządzonym biurze, w którym jednak nowoczesny komputer, skonfigurowany przez technika IT specjalnie na życzenie, nijak nie pasował do masywnego hebanowego biurka, na którym tradycyjnie leży kilka niedoczytanych egzemplarzy `Waszego dziennika'.
Oczom prezesa Karka ukazało się podchwitliwe pytanie, które wprawiło go na moment w osłupienie. Zimna bezwzględna i bezduszna maszyna bezczelnie zapytała: `Podaj swój login', a zaraz poniżej `Podaj hasło'. Karek zachowując zimną krew zaczął wduszać klawisz za klawiszem, drapiąc się po głowie pomiędzy kolejnymi literkami. `A', `R', `Y'... Nawet zaczęło mu się to podobać, kiedy na znalezienie kolejnej literki `J' poświęcił tylko 20 sekund, a ostatnie `A' wdusił (troszkę przypadkowo) niemal natychmiast. Kątem oka rzucił na świstek papieru od technika IT. `Potem proszę nadusić Enter'. Jaki `Enter'? Nigdzie na ekranie nie ma żadnego `enter'!
- Pani Genowefo, gdzie jest `Enter'?! - krzyknął drżącym głosem do `szczekaczki'.
- Po prawej stronie klawiatury, mniej wiecej na środku, panie Prezesie.
Ah tak, klawiatury... Upewnił się, że na jego klawiaturze również jest `Enter'. Jest! Duży i wyraźny klawisz, z taką dziwną strzałeczką. Spojrzał w kierunku, w którym wskazywała strzałeczka, ale oprócz rzędu nieuporządkowanych znaków nic szczególnego tam nie zobaczył.
- Bardzo dobrze, pani Genowefo, upewniam się tylko co do pani kwalifikacji. Doprawdy, bardzo dobrze! Wie pani, zanim powierzę pani ważniejsze sprawy, muszę mieć stuprocentową pewność, że wszystko gra...
- Naturalnie, panie Prezesie.
Karek wyczuł w głosie pani Genowefy rozbawienie, ale może to tylko wina tej bądź co bądź wiekowej `szczekaczki'. W końcu nikt nie odważyłby się drwić z Prezesa Karka! Cała firma `Peace sp. Z o.o.' przed nim drży i to sprawia mu niejaką przyjemność, żeby nie powiedzieć dosłownie - podnieca...
No tak, hasło poprawne. Oczywiście, że poprawne! Nazwisko mentalnego guru i przewodnika duchowego (nie tylko duchowego zresztą) zna bardzo dobrze. `Smardzyk'... Czasem śni mu się nawet, że idą razem na czele wielkiej policyjnej zbrojnej armii z krzyżami na tarczach, z marszowym grzmieniem werbli w tle, a hordy niewiernych uciekają w popłochu.
`brrrrrrrriiiiiiiiink!!! - stary telefon wyrwał bezlitosnie Karka z zamyślenia.
- Prezes Jaczyński, słucham? - wrzasnął do słuchawki rozeźlony, bo nie lubi, jak mu się przeszkadza w arcyważnych dla całej firmy obmyślaniach strategii firmy.
- Tu mówi Ziorbo! Witam panie Prezesie, ładny dzionek dziś, prawda?
- Tiaaaa... Do rzeczy, Zbysiu, nie mam czasu na pierd.... ehemm.. na błahostki
- Rzecz w tym, panie prezesie, że troszkę się pokaszaniło... Bo ukaraliśmy nie tego klienta, co trzeba...
- A skąd to wiadomo?
- Bo inny klient się przyznał...
- O ku... ehhhemm, nie dobrze... Dobra, Zbysiu. Wiesz, że cię lubię i ci ufam, więc zrób tak, żeby było dobrze.
- Genialnie! Dziękuję, panie Prezesie - świetna decyzja.
- Panie Prezesie, pan Prezes Dusk do pana. - odezwał się zwyczajowym trzeszczeniem interkom.
- Nie ma mnie teraz dla nikogo, mam ważną rzecz do załatwienia! - zaripostował Karek
- Tak jest! Przepraszam.
Dobra, co my tu mamy... `Mój komputer'. No, nie całkiem mój, bo kupiony za firmowe pieniądze, ale skoro tak jest napisane.... `Kosz'... Zupełnie bez sensu - nie widzę niszczarki do dokumentów... Jak to cholerstwo uruchomić? - gorączkowo analizował zawartość monitora Karek. Gdzie ta cholerna książka? - szarpnął swoją aktówkę, otworzył ją nerwowo.
- Cholera jasna!!! - wprost na jego nienagannie wyprasowaną koszulę wyskoczyła książka wraz z kanapkami, których nie zdążył opakować w papier śniadaniowy.
- Pan mnie wołał? - odezwała się pani Genowefa za pomocą szczekaczki.
- Tak, do jasnej... znaczy się.... proszę mi powiedzieć, jak uruchamia się skrzynkę pocztową! - nie tracił zimnej krwi Karek.
- Należy kliknąć na taką ikonkę z kopertą - drżącym głosem odpowiedziała pani Genowefa.
Karek rzucił okiem na monitor. Faktycznie, jest taki obrazek z kopertą. Wszystkie takie do siebie podobne... Przypomniał mu się numer, jaki wyciął z bratem bliźniakiem dawno temu, kiedy zbił szybę w szkole podstawowej, bo pani z matematyki twierdziła, że jest beztalenciem i nic z niego nie wyrośnie....
- Bardzo dobrze, pani Genowefo! Cieszę się, że moja asystentka jest informatykiem, podobnie jak ja! - uspokoił panią Genowefę Prezes.
Kliknął dwa razy na kopertę i otwarło się okienko programu zarządzającego pocztą pana Prezesa.
`Masz dwie nieprzeczytane wiadomości' - poinformował życzliwie program, wskazując miejsce, gdzie należy kliknąć, aby odczytać wiadomości. Karek nie tracąc czujności wziął do rąk książkę, wcześniej ścierając z niej wątrobiankę. Otworzył ją na stronie 24, porównał zdjęcie z obrazem wyświetlonym na monitorze i westchnął z ulgą. Wszystko się zgadza.
- No to siup - kliknął we wskazane przez program miejsce. Wiadomość pierwsza. Klik!
`Witamy serdecznie w systemie zarządzającym Twoją pocztą e-mail'. `E-mail'? Co to jest `E-mail'? Strona 19 - słowniczek. Aha, jest! `E-mail (czyt. imejl) - jest to list w formie elektronicznej, odpowiednik listu, który zwykle można znaleźć w skrzynce pocztowej'.
- No pewnie, że tak - od razu wiedziałem - upewnił się w swojej nieomylności Prezes. OK, bardzo mili są Ci od tego programu. Na wszelki wypadek odpiszę również miły imejl, bo w razie czego jak będę później miał do nich interes (przydałoby się wprowadzić niewielką kontrolę tej śmiesznej elektronicznej poczty) to będzie z górki.
`Ja również witam serdecznie, liczę na miłą i wydajną współpracę. Z poważaniem. Prezes Karek Jaczyński'. Po niecałych trzydziestu minutach wiadomość była gotowa do wysłania. `Wyślij' - klik! Ech, ma się ten dryg do nowinek - nie mógł się opanować przed samozachwytem Karek. Prawdę mówiąc, dość często mu się to zdarza.
Dobra, dawaj ten drugi.
`Viagra - 85% bonus' -oznajmił tytuł kolejnego imajla. To miło, zaoszczędzę kupę forsy - pomyślał przez chwilę Karek, ale zaraz po tym optymizm ustąpił przerażeniu. Skąd oni o tym wiedzą??? Cholera, gdzieś tu jest jakiś przeciek.
Jaczyński nerwowo szarpnął słuchawkę jednego z aparatów telefonicznych i wykręcił numer.
- Zbychu! Za 30 sekund masz być u mnie! - krzyknął do słuchawki, po czym rzucił ją na widełki.
Skąd oni to wiedzą! Co to za układ?! Trzeba to rozpracować, do jasnej cholery!
- Puk, puk! - odezwały się drzwi.
- Wejść!!! - odpowiedział drzwiom Karek.
- Jestem, panie Prezesie! - ledwie łapał oddech Ziorbo.
- Co tak długo? Dobra, choć no tutaj. Patrz! Skąd to do kur.... do jasnej Anielki może być? - zapytał Prezes, cały czas opanowując się przed używaniem języka, do którego tak przywykł. Jeden facet od piaru powiedział mu, że teraz, kiedy tak często występuje w mediach, lepiej się od tego odzwyczaić.
- Ech, panie prezesie, to tylko spam - z ulgą stwierdził Ziorbo.
- To tylko co??? - niedosłyszał Karek
- No, spam...
- Widzę przecież, że to spam - nie rób ze mnie idioty! Tylko skąd wiedzieli, żeby wysłać to do mnie???
- Widzi pan, panie Prezesie, tak właściwie, to takie maile są wysyłane przypadkowo do milionów ludzi jednocz...
- Milionów ludzi?! - przerwał Zbysiowi pan Prezes. - Moich klientów??? Co za układ się za tym kryje? Przecież to jest zboczone!
- Oczywiście, panie Prezesie, ma pan Prezes rację - odpowiedział Ziorbo z trudem kryjąc rumieniec na twarzy.
- Natychmiast mi to rozpracować, winnych ukarać! A najlepiej za każdy ten, no...
- Spam?
- Nie przerywaj mi! Za każdy spam ma być kara pieniężna! Np. pięćdziesiąt tysięcy złotych! - wykrzyczał niemal do ucha Zbysia Karek, myśląc w duchu, że kasa przecież się przyda. Oj, jakby się udało, to tyle można dobrego zrobić.
I nagle Prezesa oświeciło.
- Dobra, Zbyniu kochany, nie bój się już, wstań z klęczków i do roboty, chłopcze!
- Tak jest! - krzyknął Ziorbo, biegnąc do drzwi i jednocześnie wyjmując telefon komórkowy z kieszeni.
Przecież można upiec tyle pieczeni na tym ogniu! Np. wprowadzi się takie prawo, że będzie można oskarżyć o wysyłanie tego... no.... tych świństw i przeszukiwać mieszkania wrogich jednostek bez żadnych idiotycznych zezwoleń! A wyegzekwowane kary zainwestować w nieruchomości! Jest do zbudowania jeszcze tyle wspaniałych, okazałych budynków na cześć Smardzyka...
~Sok z ironii, 07.04.2006 04:40
Znalezione w sieci.
piątek, 7 kwietnia 2006
Norwid miał nosa.
"Klaskaniem mając zmęczone prawice, lud wołał o CZYNY!"
- Wołał nadaremno, bo te s.....syny,
choć widzą, że ideał, dawno sięgnął bruku,
ani myślą popełnić zbiorowe SEPUKU.
Miotają się bezsilnie, gryząc, kopiąc, szczując,
podejrzenie niemocy, oddalić próbując,
napawają się władzą, która ich przerasta,
SĄ JAK CHCĄCY POTOMKA SPŁODZIĆ PEDERASTA!
Chęci w zasadzie zbożne, nikt tu nie neguje,
ale jak ma się udać, kiedy w... DUPIE Ch.je?
Jak się ma na rządzenie krajem pomysł blady,
to się wtedy ZASTĘPCZO żali na UKŁADY!
I na poparcie swoich wątłych, mętnych racji,
szuka się gorączkowo wsparcia radiostacji,
która jest kołtunerii tubą wyśmienitą,
ośmieszając przed światem nam Rzeczpospolitą.
Kraj bogaty, i mlekiem i miodem wciąż płynie,
mimo "eksperymentów", istnieje, nie ginie.
Mamy trochę przemysłu, i... z żubrami knieje,
Przeżyjemy! Nie straszne nam chore idee!
Niejeden się nad nami wytrząsał i sapał,
spokojnie przeczekamy ten niewczesny zapał,
dała wiele przykładów nam Pani Historia:
- znowu siądą na dupie, jak minie euforia.
Obrosną w piórka, zaczną dłubać sobie w nosie,
przestaną ich obchodzić ich wyborcy - "łosie".
Zgonią błędy na wszystkie poprzednie ekipy,
ich decyzje? To będzie olbrzymi skład lipy!
Znów żądny OZDROWIENIA, naród biedny, chory,
za lat kilka poczłapie na nowe wybory.
"Iż Polacy nie gęsi i swój język mają",
przeto na swoim czele Kaczory stawiają!
- Wołał nadaremno, bo te s.....syny,
choć widzą, że ideał, dawno sięgnął bruku,
ani myślą popełnić zbiorowe SEPUKU.
Miotają się bezsilnie, gryząc, kopiąc, szczując,
podejrzenie niemocy, oddalić próbując,
napawają się władzą, która ich przerasta,
SĄ JAK CHCĄCY POTOMKA SPŁODZIĆ PEDERASTA!
Chęci w zasadzie zbożne, nikt tu nie neguje,
ale jak ma się udać, kiedy w... DUPIE Ch.je?
Jak się ma na rządzenie krajem pomysł blady,
to się wtedy ZASTĘPCZO żali na UKŁADY!
I na poparcie swoich wątłych, mętnych racji,
szuka się gorączkowo wsparcia radiostacji,
która jest kołtunerii tubą wyśmienitą,
ośmieszając przed światem nam Rzeczpospolitą.
Kraj bogaty, i mlekiem i miodem wciąż płynie,
mimo "eksperymentów", istnieje, nie ginie.
Mamy trochę przemysłu, i... z żubrami knieje,
Przeżyjemy! Nie straszne nam chore idee!
Niejeden się nad nami wytrząsał i sapał,
spokojnie przeczekamy ten niewczesny zapał,
dała wiele przykładów nam Pani Historia:
- znowu siądą na dupie, jak minie euforia.
Obrosną w piórka, zaczną dłubać sobie w nosie,
przestaną ich obchodzić ich wyborcy - "łosie".
Zgonią błędy na wszystkie poprzednie ekipy,
ich decyzje? To będzie olbrzymi skład lipy!
Znów żądny OZDROWIENIA, naród biedny, chory,
za lat kilka poczłapie na nowe wybory.
"Iż Polacy nie gęsi i swój język mają",
przeto na swoim czele Kaczory stawiają!
piątek, 31 marca 2006
Dwóch prezydentów.
Generał Krzyż oddawszy,
słusznie postępuje,
PISać nawet nie warto,
co Generał czuje.
Banda chłystków przy władzy,
złością swą zapluta,
brak profesjonalizmu,
blamaż i poruta!
To jedno co PISowi,
życzyć oto mogę:
A niech PIS diabli wezmą!
I Krzyż mu na drogę!
Komentarze:
słusznie postępuje,
PISać nawet nie warto,
co Generał czuje.
Banda chłystków przy władzy,
złością swą zapluta,
brak profesjonalizmu,
blamaż i poruta!
To jedno co PISowi,
życzyć oto mogę:
A niech PIS diabli wezmą!
I Krzyż mu na drogę!
Komentarze:
31 marca 2006 18:54:28 | marcoos Jesteś członkiem Układu? :P |
03 kwietnia 2006 16:25:42 | klisu A coś o Stanie Wojennym? Dasz radę? O 50 straconych latach i sowieckim bucie? |
Tęskno mi Panie!
Tęskno mi Panie,
do Kraju, w którym przez uszanowanie,
rozumu, serca, rozsądku, dobroci,
rodak, rodaka błotem nie "ozłoci".
Gdzie starsi znajdą szacunek, uwagę,
a mądre słowa wezmą pod rozwagę,
i bratem każdy drugiemu się stanie.
Tęskno mi Panie!
środa, 29 marca 2006
Znalezione na Onecie:
A więc Mistrzu Lemie, opuściłeś Ziemię |
Mkniesz teraz przez Kosmosu pustkę Podać Tichemu do sterowni chustkę Nie. Nie na łzę uronioną po Tobie Lecz by wytarł rękę po grzęzłobie Która zawiędorzyła się po kolejnej podróży I obecnie niczemu już za bardzo nie służy Wpadniesz jeszcze do Trurla oraz Klapaucjusza Chwilka spędzona razem i już dalej wyruszasz Ujrzeć coś co nie było tu dane Pćmy nadobne i murkwie kochane Napawaj się kwazarami w praskalarnym continuum Przecinaj Moebiusa krzywizny wielowymiarowe Pragnę byś ujrzał jak najwięcej ....Potem mi wszystko opowiesz. |
~VomitroN, 28.03.2006 00:44 |
Komentarze:
29 marca 2006
00:09:24
cenebris
Świetne, szczególnie koniec...
wtorek, 28 marca 2006
To nie jest wymiar ostatni.
To nie jest wymiar ostatni.
W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.
Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.
I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.
I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.
Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.
W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.
Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.
I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.
I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.
Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.
piątek, 10 marca 2006
patronka Gadu-Gadu?
będą płakać na pogrzebie,
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?
Komentarze:
09 marca 2006
22:00:27
corn
a mi sie wydawalo ze ona jest niesmiertelna, bo byla od zawsze... smutno troche
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?
Komentarze:
09 marca 2006
22:00:27
corn
a mi sie wydawalo ze ona jest niesmiertelna, bo byla od zawsze... smutno troche
sobota, 18 lutego 2006
Małość tragedii
Lawina błota na Filipinach zabiła 2 tysiące osób.
Prawdopodobnie nie było wśród ofiar gołębiarzy ani sympatyków tych ptasząt.
To przesądza o małości tej tragedii.
Nawet nie ma co marzyć o przekazaniu zamiast na jakąśtam światynię,
20 milionów ofiarom "dobroci i doskonałości Boskiej Stwórcy planety Ziemi".
Komentarze:
Prawdopodobnie nie było wśród ofiar gołębiarzy ani sympatyków tych ptasząt.
To przesądza o małości tej tragedii.
Nawet nie ma co marzyć o przekazaniu zamiast na jakąśtam światynię,
20 milionów ofiarom "dobroci i doskonałości Boskiej Stwórcy planety Ziemi".
Komentarze:
18 lutego 2006 08:37:54 | Aardvaark O czym jest ta notka? | |
21 lutego 2006 22:35:31 | ike jak dla mnie - świetnie uknuta ironia ;-) |
wtorek, 14 lutego 2006
Nazwa wiele tłumaczy: D R O G A
Ta nasza D R O G A przez życie T A N I A nie jest, o nie!
Wędrując drogą życia, u jej kresu owe życie tracimy.
Idąc swą drogą życia przeszkód spotkasz wiele,
wróg ci ręki nie poda, skrzywdzą przyjaciele,
politycy omamią, lekarz nie wyleczy,
chociaż świat piękny ale rzeczywistość skrzeczy,
będziesz wołał o pomoc i nikt nie usłyszy,
a potworna samotność czai się i dyszy,
dziewczynę zapach mamony odurzy,
i skaleczy twą duszę jak gałązką róży,
bieda kumpli odegna, mróz szyby zamaże,
malując na nich piękne paproci witraże,
a gdy stary i głuchy dopełzniesz do mety,
pojmiesz, że nie tą drogą iść chciałeś niestety,
i cóż, że błąd zrozumiesz, że masz watpliwości?
czasu przecież nie cofniesz, skrzypią stare kości,
staniesz się apatyczny, mózg obroty zwolni,
jeszcze trochę postękasz i śmierć cię uwolni.
Wędrując drogą życia, u jej kresu owe życie tracimy.
Idąc swą drogą życia przeszkód spotkasz wiele,
wróg ci ręki nie poda, skrzywdzą przyjaciele,
politycy omamią, lekarz nie wyleczy,
chociaż świat piękny ale rzeczywistość skrzeczy,
będziesz wołał o pomoc i nikt nie usłyszy,
a potworna samotność czai się i dyszy,
dziewczynę zapach mamony odurzy,
i skaleczy twą duszę jak gałązką róży,
bieda kumpli odegna, mróz szyby zamaże,
malując na nich piękne paproci witraże,
a gdy stary i głuchy dopełzniesz do mety,
pojmiesz, że nie tą drogą iść chciałeś niestety,
i cóż, że błąd zrozumiesz, że masz watpliwości?
czasu przecież nie cofniesz, skrzypią stare kości,
staniesz się apatyczny, mózg obroty zwolni,
jeszcze trochę postękasz i śmierć cię uwolni.
Walę tynki w Walentynki.
Twa uroda dawno prysła,
szyja zwiędła, pierś obwisła,
sztuczna szczęka, włosy siwe,
z żylakami nogi krzywe,
wąs pod nosem jak u dziada,
z rozstępami skóra blada,
łupież sypie się na buty,
brzuch przed sobą taszczysz suty.
Więc dziś głową walę tynki,
co zostało z cud-dziewczynki?
szyja zwiędła, pierś obwisła,
sztuczna szczęka, włosy siwe,
z żylakami nogi krzywe,
wąs pod nosem jak u dziada,
z rozstępami skóra blada,
łupież sypie się na buty,
brzuch przed sobą taszczysz suty.
Więc dziś głową walę tynki,
co zostało z cud-dziewczynki?
Zacznij hodować pisklę kruka!
Jak już kiedyś pisałem: Nasze "mądrości" są bełkotem we wszechświecie.
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.
Jak się ludzie z wirtualnego świata spotkają w realnym świecie, często nie potrafią się porozumieć.
Strona "domowa" jest podobnie nieprawdziwa jak pamiętniki i autobiografie.
Jesteśmy takimi, jakimi nas inni widzą, a nie takimi, jakimi jesteśmy według naszej opinii.
Prawda o nas to odbicie w oczach innych.
Wiele wysiłku wkładają niektórzy w to, by obraz swojej osoby w oczach bliźnich zmanipulować według własnych oczekiwań.
Strony "domowe" często są próbą pokazania się od tej lepszej strony.
I po pierwszym zapale tworzenia okazuje się, że autor nie ma nic do powiedzenia i ...
I strona robi się podobna do duszy niejednego człowieka.
Pusta w środku. Nieaktualna i nieadekwatna do rzeczywistości od zewnątrz.
Jak wytarty surdut i sztuczkowe spodnie.
Życie to ciągła gra pozorów i pozerów.
W starej anegdocie, 80-letni uczony zaczął hodować pisklę kruka, aby się przekonać czy prawdą jest, że kruki żyją 100 lat.
Wiara, że internet jest najważniejszy, ważniejszy od realnego życia i "namacalnych" kontaktów ze światem to złudzenie.
Kiedy ma się mniej niż 30 lat powinno się poznawać otaczający świat.
Uczyć się sztuki przebywania i przetrwania w warunkach RZECZYWISTYCH.
Po około 28 roku życia traci się powoli naturalną zdolność do uczenia się.
Nadrabia się wówczas doświadczeniem, systematycznością.
A tych cech nie można nabyć tylko przy ekranie komputera.
Po kilkugodzinnych seansach przy komputerze można doigrać się niedotlenienia i zaniku mięśni. Uszkodzenia ścięgien. Zgarbionej sylwetki.
Przyśpieszonego i przedwczesnego starzenia się organizmu. Zaburzeń krążenia. Osłabienia widzenia. Kamieni nerkowych (tak, tak!).
No, dobra, starczy tego straszenia.
Spędzanie wielu godzin przy komputerze w młodym wieku, nie dostarczy wspomnień na lata późniejsze.
Co to za emocje, że coś się zainstaluje, że coś się zawiesi, skasuje, napisze?
Takie opowieści i wspomnienia dla przyszłych wnuków?
Już widzę ich zafascynowanie i zasłuchanie, he he!
Komentarze:
13 lutego 2006
20:19:02
Bartini
te kamienie nerkowe to a propos Sparrowa? :D
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.
Jak się ludzie z wirtualnego świata spotkają w realnym świecie, często nie potrafią się porozumieć.
Strona "domowa" jest podobnie nieprawdziwa jak pamiętniki i autobiografie.
Jesteśmy takimi, jakimi nas inni widzą, a nie takimi, jakimi jesteśmy według naszej opinii.
Prawda o nas to odbicie w oczach innych.
Wiele wysiłku wkładają niektórzy w to, by obraz swojej osoby w oczach bliźnich zmanipulować według własnych oczekiwań.
Strony "domowe" często są próbą pokazania się od tej lepszej strony.
I po pierwszym zapale tworzenia okazuje się, że autor nie ma nic do powiedzenia i ...
I strona robi się podobna do duszy niejednego człowieka.
Pusta w środku. Nieaktualna i nieadekwatna do rzeczywistości od zewnątrz.
Jak wytarty surdut i sztuczkowe spodnie.
Życie to ciągła gra pozorów i pozerów.
W starej anegdocie, 80-letni uczony zaczął hodować pisklę kruka, aby się przekonać czy prawdą jest, że kruki żyją 100 lat.
Wiara, że internet jest najważniejszy, ważniejszy od realnego życia i "namacalnych" kontaktów ze światem to złudzenie.
Kiedy ma się mniej niż 30 lat powinno się poznawać otaczający świat.
Uczyć się sztuki przebywania i przetrwania w warunkach RZECZYWISTYCH.
Po około 28 roku życia traci się powoli naturalną zdolność do uczenia się.
Nadrabia się wówczas doświadczeniem, systematycznością.
A tych cech nie można nabyć tylko przy ekranie komputera.
Po kilkugodzinnych seansach przy komputerze można doigrać się niedotlenienia i zaniku mięśni. Uszkodzenia ścięgien. Zgarbionej sylwetki.
Przyśpieszonego i przedwczesnego starzenia się organizmu. Zaburzeń krążenia. Osłabienia widzenia. Kamieni nerkowych (tak, tak!).
No, dobra, starczy tego straszenia.
Spędzanie wielu godzin przy komputerze w młodym wieku, nie dostarczy wspomnień na lata późniejsze.
Co to za emocje, że coś się zainstaluje, że coś się zawiesi, skasuje, napisze?
Takie opowieści i wspomnienia dla przyszłych wnuków?
Już widzę ich zafascynowanie i zasłuchanie, he he!
Komentarze:
13 lutego 2006
20:19:02
Bartini
te kamienie nerkowe to a propos Sparrowa? :D
Etykiety:
bełkot,
gra pozorów,
mądrości,
odbicie w oczach,
pisklę kruka,
pozerstwo,
praca przy komputerze,
surdut,
sztuczkowe spodnie,
wirtualny świat
środa, 8 lutego 2006
Komputer sieciowy i kłopoty z głowy.
Włożyłem do napędu DVD płytkę z najnowszą wersją PINGWINKA i jestem zachwycony. Zadziałało wszystko jak należy. Bez HDD siedzę sobie w necie i cieszę się wolnością. To, co napisałem dzisiaj w Open Office wwaliłem na Gmail. Idea komputera bez dysku w domu nie jest wcale mrzonką.
piątek, 20 stycznia 2006
Dążność do upraszczania
Dzieci mają podświadomą dążność do upraszczania skomplikowanych relacji.
Mój od niedawna 3-letni już wnusio mówi np.:
- zastrzelił ich i są teraz nieżyjeni.
Albo na wypowiedź jego mamy:
Chodź zdejmiemy te grube skarpetki bo buciki nie wejdą,
z triumfem ogłasza po dłuższym sapaniu i siłowaniu się z bucikami:
- zobacz, wejdły!
Mój od niedawna 3-letni już wnusio mówi np.:
- zastrzelił ich i są teraz nieżyjeni.
Albo na wypowiedź jego mamy:
Chodź zdejmiemy te grube skarpetki bo buciki nie wejdą,
z triumfem ogłasza po dłuższym sapaniu i siłowaniu się z bucikami:
- zobacz, wejdły!
wtorek, 3 stycznia 2006
Niesamowite w swym pięknie.
Trafiłem na stronę mojego znajomego i jestem pod wrażeniem.
Komentarze:
Komentarze:
02 stycznia 2006 21:59:35 | Dexter (MG) "Przykro nam, strona chwilowo nie działa z powodu przekroczenia godzinnego limitu transferu." ;) |
02 stycznia 2006 22:06:00 | Barwuś Eh ta reklama na joggerze :) |
02 stycznia 2006 22:47:13 | arag0rn Wam też się kojarzy z Beksińskim? |
02 stycznia 2006 23:07:54 | KKK Fakt, ma podobny klimat. |
niedziela, 1 stycznia 2006
Dlaczego w 2006 miało by być inaczej?
karmisz się durniu złudzeniami,
ubarwiasz sobie świat nijaki,
przyszłość swą widzisz kolorami,
a przecież... zeżrą cię robaki!
i na nic zło czy dobro twoje,
szlachetność, honor i ojczyzna,
twój rozum, życia twego znoje,
uwieńczy... trumny twej zgnilizna.
w starczej sklerozie drżą ci ręce,
trzymasz pożółkłą fotografię,
szepcąc bezsilnie, w wielkiej męce:
- nic nie pamiętam, nie potrafię!
cóż pozostało z twej młodości?
z twych wielkich planów i rozmachu?
żałosnie skrzypią stare kości,
spragnione grubej warstwy piachu!
coś dobre, coś zaś nic nie warte,
kalkulujemy, wybieramy,
miast rzucić los na jedną kartę,
nim wybierzemy... umieramy!
ubarwiasz sobie świat nijaki,
przyszłość swą widzisz kolorami,
a przecież... zeżrą cię robaki!
i na nic zło czy dobro twoje,
szlachetność, honor i ojczyzna,
twój rozum, życia twego znoje,
uwieńczy... trumny twej zgnilizna.
w starczej sklerozie drżą ci ręce,
trzymasz pożółkłą fotografię,
szepcąc bezsilnie, w wielkiej męce:
- nic nie pamiętam, nie potrafię!
cóż pozostało z twej młodości?
z twych wielkich planów i rozmachu?
żałosnie skrzypią stare kości,
spragnione grubej warstwy piachu!
coś dobre, coś zaś nic nie warte,
kalkulujemy, wybieramy,
miast rzucić los na jedną kartę,
nim wybierzemy... umieramy!
sobota, 31 grudnia 2005
Życzenia noworoczne
To są na Nowy Rok życzenia:
niech zło nam w dobro się odmienia,
miejmy przyjaciół, gdy w potrzebie,
a nie dopiero na pogrzebie,
bawmy się, cieszmy naszym życiem,
nie przesadzajmy nigdy z piciem,
niechaj solidność, punktualność,
zastąpi naszą gnuśną marność,
niechaj internet się rozrasta,
łącząc wsie, kontynenty, miasta,
niech już nic więcej nie drożeje,
i żaden wirus nie szaleje,
niech komputery się nie psują,
dzieci rodzicom nie pyskują,
oby miał każdy zatrudnienie,
godziwe też wynagrodzenie,
niech banda durnych oszołomów,
wyjedzie z "Wawy" do swych domów,
i już nie wraca mówiąc szczerze,
a kaczki z sobą niech zabierze,
nowy rok dwa tysiące szósty,
by był obfity, hojny, tłusty,
a wszystko co nam dziś się marzy,
niech się w tym nowym roku zdarzy!
niech zło nam w dobro się odmienia,
miejmy przyjaciół, gdy w potrzebie,
a nie dopiero na pogrzebie,
bawmy się, cieszmy naszym życiem,
nie przesadzajmy nigdy z piciem,
niechaj solidność, punktualność,
zastąpi naszą gnuśną marność,
niechaj internet się rozrasta,
łącząc wsie, kontynenty, miasta,
niech już nic więcej nie drożeje,
i żaden wirus nie szaleje,
niech komputery się nie psują,
dzieci rodzicom nie pyskują,
oby miał każdy zatrudnienie,
godziwe też wynagrodzenie,
niech banda durnych oszołomów,
wyjedzie z "Wawy" do swych domów,
i już nie wraca mówiąc szczerze,
a kaczki z sobą niech zabierze,
nowy rok dwa tysiące szósty,
by był obfity, hojny, tłusty,
a wszystko co nam dziś się marzy,
niech się w tym nowym roku zdarzy!
środa, 28 grudnia 2005
Ogarnęła mnie melancholia.
Rok za rokiem, krok za krokiem, od kołyski do grobu, marzymy o szczęściu.
Rodzimy się, nie pytani wcześniej, czy ochotę na to mamy.
Przedwcześnie bez pytania ot, tak umieramy.
Układamy własne życie z myślą o innych, a Ci Inni wcale o nas nie myślą.
Cierpimy, mając nadzieję,że inni czują nasz ból, a czujemy na swych ranach sól.
I nie jest to sól z łez współczucia.
Nasze życie? Ależ ono wcale nie jest "nasze".
Żyjemy dla innych, bez innych, z innymi, ...innym na złość.
Złudzenia towarzyszą nam od pierwszej chwili narodzin.
Wrażenia są złudne i choć czasem cudne, to istota rzeczy tkwi w tym, że nie poznamy przenigdy istoty ani własnego ani ŻADNEGO istnienia.
Nasze "mądrości" są bełkotem we wszechświecie.
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.
Rodzimy się, nie pytani wcześniej, czy ochotę na to mamy.
Przedwcześnie bez pytania ot, tak umieramy.
Układamy własne życie z myślą o innych, a Ci Inni wcale o nas nie myślą.
Cierpimy, mając nadzieję,że inni czują nasz ból, a czujemy na swych ranach sól.
I nie jest to sól z łez współczucia.
Nasze życie? Ależ ono wcale nie jest "nasze".
Żyjemy dla innych, bez innych, z innymi, ...innym na złość.
Złudzenia towarzyszą nam od pierwszej chwili narodzin.
Wrażenia są złudne i choć czasem cudne, to istota rzeczy tkwi w tym, że nie poznamy przenigdy istoty ani własnego ani ŻADNEGO istnienia.
Nasze "mądrości" są bełkotem we wszechświecie.
Nikt i nic tych mądrości nie potrzebuje ani nie rozumie, ani też nie oczekuje.
wtorek, 13 grudnia 2005
Eurodupowaty.
Eurodupowatego ślą z misją dziejową,
żeby łbem trochę ruszył, jak nie umie głową.
A, że był gołodupiec, takie tego skutki:
-nie zapłacił, więc... zgwałcił!(wersja prostytutki!)
Wstydu z tego jest mnóstwo, zewsząd kpin się słucha,
że Polak jak popije, Europę wyr.cha!
A najgroźniejszy taki, co dupy spragniony,
i do tego jest posłem wprost z samoobrony.
Wczoraj nosił gumowce, widły trzymał w łapie,
dzisiaj nosi garnitur i na dziwce sapie.
Komentarze:
14 grudnia 2005
18:14:39
andrzej
świetne :)
żeby łbem trochę ruszył, jak nie umie głową.
A, że był gołodupiec, takie tego skutki:
-nie zapłacił, więc... zgwałcił!(wersja prostytutki!)
Wstydu z tego jest mnóstwo, zewsząd kpin się słucha,
że Polak jak popije, Europę wyr.cha!
A najgroźniejszy taki, co dupy spragniony,
i do tego jest posłem wprost z samoobrony.
Wczoraj nosił gumowce, widły trzymał w łapie,
dzisiaj nosi garnitur i na dziwce sapie.
Komentarze:
14 grudnia 2005
18:14:39
andrzej
świetne :)
poniedziałek, 28 listopada 2005
Czy to jest dyskryminacja?
Wchdzę ja sobie dzisiaj na:
http://update.microsoft.com/windowsupdate/v6/thanks.aspx?ln=pl&&thankspage=5
przy pomocy Opery 9.0 a tu taki komunikat:
Dziękujemy za zainteresowanie uzyskiwaniem aktualizacji za pośrednictwem naszej witryny.
Do korzystania z tej witryny wymagany jest program Internet Explorer w wersji 5 lub nowszej.
Aby uaktualnić przeglądarkę do najnowszej wersji, przejdź do witryny sieci Web z plikami do pobrania dla programu Internet Explorer.
http://update.microsoft.com/windowsupdate/v6/thanks.aspx?ln=pl&&thankspage=5
przy pomocy Opery 9.0 a tu taki komunikat:
Dziękujemy za zainteresowanie uzyskiwaniem aktualizacji za pośrednictwem naszej witryny.
Do korzystania z tej witryny wymagany jest program Internet Explorer w wersji 5 lub nowszej.
Aby uaktualnić przeglądarkę do najnowszej wersji, przejdź do witryny sieci Web z plikami do pobrania dla programu Internet Explorer.
Komentarze:
27 listopada 2005 16:11:13 | Adam Woś A Opera obsługuje ActiveX? |
27 listopada 2005 16:23:27 | KKK Po ustawieniu w Operze, aby przedstawiała się jako IE udało się pobrać pliki. |
27 listopada 2005 16:24:25 | Adam Woś Ale tutaj chodzi o WindowsUpdate czy o pobieranie plików, które sam znajdujesz? Bo jak to pierwsze, to tak jest od 'zarania dziejów', że WU wymaga ActiveX i już. A jak to drugie, to przeginają :) |
27 listopada 2005 16:32:45 | KKK Potrzebowałem ściągnąć Net Framework 1,1, bo jak się okazało 2,0 "nie pasowało" do czytnika RSSBandit. Jest to według mnie najwygodnieszy ze znanych mi czytników. Przeinstalowałem Windows i musiałem uzupełnić kilka dodatków. A tu taki komunikat na dzień dobry! Aż mnie zatkało.Ale już jest w porządku. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)