Diatryba to przemówienie, kazanie lub wykład o odcieniu moralizatorskim, nieraz towarzyszy jej teatralność i przesadny patos. Może oznaczać również pamflet, ostrą krytykę, zwłaszcza polityczną. Wywodzi się od greckiego terminu diatribē. Nad sensem zdań wciąż głowi się, i czółko marszcząc, myśli, gdyba... co autor chciał? Dlaczego tak? Już wiem! To przecież jest diatryba! Kto definicję słowa zna, nie zdziwi go dosadność żadna, bo myśl ma mieć głęboki sens, a niekoniecznie ma być ładna!
piątek, 3 września 2010
Czy ekolodzy muszą być na NIE?
Ekolog? Kto to taki? Dla mnie to terrorysta próbujący mnie zmuszać! Zmuszać do niewygód! Do psucia wzroku przy trupiobladej jarzeniówce, którą dla niepoznaki ekolodzy nazwali "żarówką oszczędnościową".
Ani to nie jest żarówka, ani oszczędności na jej użyciu nie będzie!
Przepali się szybko, o wiele szybciej od żarówki! A jej cena nigdy się nie zwróci!
Za to oczy zaczną łzawić, szczypać i zarobi na nas okulista!
Ekolog jeździ samochodem i wcina mięsko z ekologicznego chowu. Ekolog żąda dnia bez samochodu! Dnia bez komputera, itp. itd.
Gdziekolwiek, ktokolwiek spróbuje budować autostradę, co już jest rzadkie i godne ochrony, a natychmiast, jak spod ziemi pojawią się ekolodzy!
Znajdą jakiś rzadki gatunek ameby, czy innego pantofelka i się zacznie!
Protesty, przykuwanie do drzew, głodówki i szum medialny! Po jakimś czasie wszystko ucichnie, rozgrzebana budowa odejdzie do lamusa niedokończonych inwestycji. A co z wspomnianym "rzadkim gatunkiem"? A nic! Kogo to obchodzi? Tu się liczy ekoterroryzm a nie jakaś marna żywioła!
Nawiedzeni ekolodzy przemywali detergentami pióra ptakom (po katastrofie tankowca z ropą) i ptaki ginęły, bo detergenty usuwają naturalny tłuszcz z ptasich piór. Ptak pozbawiony tej naturalnej ochrony przed zimnem i tak ginie! Ropa to produkt naturalny i przyroda potrafi sama sobie poradzić z tym zanieczyszczeniem. Kiedyś oglądałem film o jakiejś wysepce, na obszarze gdzie zabrakło pieniędzy na "działalność" ekologów, przyroda odbudowała się i nie ma śladu po katastrofie tankowca z ropą. Tam, gdzie "pomagali" ekolodzy nie ma praktycznie roślinności.
Czy da się zaprosić ekologów do współpracy z architektem miasta i konserwatorem zieleni?
Wątpię! Ktoś ustawiony wyłącznie na oprotestowywanie i węszący spisek w każdej próbie uporządkowania krajobrazu miejskiego nie będzie dyskutował i rozważał. Będzie żądał i się sprzeciwiał. Ekolog nie ma prawa być na TAK! Bycie na TAK ekologa obraża! Ekolog zawsze musi na odwrót! W poprzek!
Oto zdjęcia z manifestacji naszych szczecińskich ekologów:
czwartek, 2 września 2010
Chwila?
Świat nie zaczeka, czas płynie i mija!
Było! Daremnie się odkręca szyja!
Już nie powróci! Już minęła chwila!
środa, 1 września 2010
Drzewa umierają stojąc.
na los, cośmy sobie, dzieciom, w swym "rozsądku" uczynili,
na ten rozbrat z matką Ziemią, i z oddechem drzew zielonym.
Zabić drzewa? Wylać beton? Trzeba chyba być szalonym!
Niepokorni, co nie dają się prowadzić jak na lince:
- Drugi września, o szesnastej, tuż przy Zamku: Precz wycince!
wtorek, 31 sierpnia 2010
Solidarnościowy zawrót głowy.
Kto przy władzy, gniazdo sobie mości,
z gębą pełną frazesów przemawia,
jaki to on jest prawy! Jak Świat zbawia!
Było szaro, dzień zwyczajny i nudny,
błysnął promyk nadziei, tak cudny,
że zatrzymał stocznie, kopalnie i huty,
jasny promyk, nadzieją zatruty!
Umęczone dłonie, przygarbione pracą plecy,
wzięły udział w historycznej hecy,
omamione bajką o własnej godności,
o jednej wielkiej rodzinie, o Solidarności.
I ruszyła wnet Wolność w obłąkańcze tany,
na żer, wspólny majątek chętnie rozkradany,
zniszczono miejsca pracy, kwitnie bezrobocie,
a co z Solidarnością? Bezdomna! I w błocie!
Tylko dla pośmiewiska: "byś pamiętał dziadzie",
wiązanki się pod zimne pomniki wciąż kładzie,
jakby na grobie zmarłej, lecz dalekiej krewnej,
którą pamięć wspomina we mgle rzadkiej, zwiewnej.
środa, 18 sierpnia 2010
Bóg znak mu przesłał!
i śmierć zwaliła bezdomnego z nóg!
I ptak niebieski (nie orze, nie sieje),
umarł, nie czując, że coś się z nim dzieje.
Zdjąwszy cierpienia krzyżem, wprost do nieba,
znienacka przyjął go Pan, tak jak trzeba!
Nie wylewajmy tu goryczy czary,
bo niezbadane są boskie zamiary!
Tak być musiało, jest w tym boskie dzieło,
że tu i teraz krzyżem pierdyknęło!
Trafić musiało i trafiło, mili,
byście w swojego Boga nie wątpili!
Wątpicie w Boga zamiary i celność?
No, nie! To chamstwo zwykłe i bezczelność!
Każdego przecie dopadnie śmierć chyża,
lecz komu zaszczyt umierać od krzyża?
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Lubię to co robię?
ten ogród i te kotki... Wciąż szukasz poklasku?
Chcesz pochwał? Pośród innych mam cię zauważyć?
Zdarzenie to przypadek, nie musi się zdarzyć.
Dbasz o piękno? Pomagasz? To miło, wspaniale,
ale nikt cię nie zmuszał, nie musiałaś wcale!
Rób, co lubisz, nieważny przecież ten świat cały,
i nie powinnaś Elu skamleć o pochwały!
Bo szukając w uznaniu, w czczej chwale poklasku,
zatracisz sens swej pracy, znajdziesz się w potrzasku.
Zanim te twoje żale, śmiech pusty pogrzebie,
zrozum, że nie dla innych, to robisz dla siebie!
W Pompei też mazano po murach.
Obecnie? Szum medialny i sensacji kupę!
Złapany na uczynku? Ogarnia go duma!
Jest sławny! Mówią o nim! Każdy ziomal skuma!
Policjanci się cieszą, wykrywalność wzrasta!
Tylko jaki pożytek jest z tego dla miasta?
Młodzian głupio postąpił, "ojce" bezrobotni,
co mają z sobą robić, chętni wrażeń, psotni?
Bieda nas deprawuje, a młodzież szczególnie,
chodzi taki wyrostek, czasem komuś hulnie,
wyrwie fanta, z kumplami zaliczy browara,
myśląc, czy dzisiaj obiad ugotuje "stara"?
Potępić każdy może, tak postąpić łatwo,
teraz, gdy w wielu firmach "pogaszono światło",
wszystko ma swoją cenę, za wszystko się płaci,
a przeciętni mieszkańcy wszak nie są bogaci.
Nędza, marazm nas zżera, to miasto nędzarzy,
Szczecin ginie powoli i cud się nie zdarzy.
To miasto już dosięgła nieszczęść różnych kupa,
dziwi Was, że podrostek napisał gdzieś "dupa"?
piątek, 13 sierpnia 2010
A to peszek!
przetruchta tuż przed nosem, to pecha początek!
Zrobi zdęcie, nazmyśla bzdur na swoim blogu.
- Może nie zauważy? Poszedł! Dzięki Bogu!
Zanim sprawdzi śmietniki, i kałuże zmierzy,
zanotuje psią kupę, Która w trawie leży,
zetrze nawóz gołębia z pustej, durnej głowy,
to piątek, trzynastego zmieni się w dzień nowy!
czwartek, 12 sierpnia 2010
Grunt to się przyczepić!
czy zwyczajnie spacer minie?
Be! porządek, i Be! władza!
Hola! Kryśka miastem chadza!
Jak chodnikiem kroczy Krycha,
- niech już spada! Każdy wzdycha.
Ktoś w przesądzie w drewno stuknie.
Pac! I jabłko w czoło stuknie!
Ogłupiała? Klepki w ruchu?
Spadaj Krycha! Wycieruchu!
Wyciąć śliwy i jabłonie!
Krychodavid w złości tonie!
Ciąg dalszy nieubłaganie nastąpił:
Byle co aby często?
Biedny krychodavidku, serduszko cię boli,
na myśl, że możesz stracić tytuł króla Trolli?
Spokojna twoja głowa, nikt ci nie dorówna,
w pokazywaniu kałuż, śmietników i gówna.
Zawiść rozum odebrała?
Daremna w zacieraniu śladów mrówcza praca,
krychodavid to krętacz! Poznałem pajaca!
Zawsze gotów poróżnić! W podłości gotowy
nazwać wiejskim odpustem Jarmark Jakubowy!
Cieszy się, gdy pokłóci gdzieś zgodne skupisko,
rzuci skórkę banana, może będzie ślisko?
Zrobi fotkę, umieści na zrypanym blogu,
diabłu czyniąc przyjemność, ale przykrość Bogu?
Mając wszawy charakter, złem się wprost upaja!
Pokazując dziadostwo, robi sobie jaja!
Żyje przecież w Szczecinie lat aż nazbyt wiele,
gdzie są jego znajomi? Kumple? Przyjaciele?
Co robił, taki prawy? Gdzie był do tej pory?
Czas trawił na zachcianki? Z dziwkami amory?
Mieszkał przecież tu! Pośród! I korzystał z miasta!
Krychodavid to zero! Kłamca, Wsiarz! I basta!
Dyskutować z idiotą rzecz to nieostrożna,
wnet mądrego od durnia odróżnić nie można.
Dureń ma doświadczenie i gdzieś argumenty,
będzie te swoje bzdury wciąż plótł jak najęty!
Krychodavid, samotny jak palec, zgorzkniały,
gdyby znikły kałuże a psy srać przestały,
usiadłszy załamany, zaczął by łzy ścierać,
westchnąwszy pełen smutku: - Czy pora umierać?
środa, 11 sierpnia 2010
Co robić?
i za bilet płaci,
ale żąda komfortu
od swoich współbraci!
Baba z brzuchem jak dynia,
szczęka mi opadła!
Ciężarna to, czy świnia?
Czyli worek sadła?
Jak poznać? Nie obrazić?
i nie wyjść na chama?
Skąd wiedzieć czy to żarłok,
czy też przyszła mama?
Już lepiej jest nie wstawać,
- proszę siąść. Nie dukać.
Hmm! Grubej powód dawać?
Sam mam guza szukać?
Niech, co chce myśli dama.
Ta myśl mnie dopadła.
Już wolę wyjść na chama,
niż drażnić wór sadła!
Czy bez okularów da się żyć?
Przeczytałem mnóstwo książek, czasem z latarką pod kołdrą (właściwie pod pierzyną). Od lat wiele godzin spędzam przy komputerze a nadal mam okulary -1,5.
Z bliska widzę najdrobniejsze szczegóły, jak nie widzę czegoś, co jest oddalone, staram się podejść bliżej.
I teraz ciekawostka, spotkałem w ciągu minionych lat kilkukrotnie kolegę z czasów szkolnych, u którego wykryto podobną wadę wzroku, też -1,5. Byłem przerażony! On nosi oklulary jak denka od butelek! Okrutnie ciężkie, aż ma odleżyny na nosie i za uszami!
Oczywiście moja opowieść o niczym nie świadczy i nie propaguję nieposłuszeństwa wobec zaleceń lekarzy. Każdy podobno swój rozum ma.
Na zakoczenie powiem, że od kilku lat nie mogę sobie przypomnieć gdzie wetknąłem te swoje okulary!
wtorek, 10 sierpnia 2010
A powinni być równi i równiejsi?
może sprawę przegrawszy, czuć się załamany,
i zechcieć sprawiedliwość przekonać ku sobie,
zacznie strzelać i wielu wyląduje w grobie.
Nieważne, na zwolnieniu, czy spór w sądzie toczy,
on złamał procedury! Przejrzyj Waść na oczy!
Po(d)pisać się potrafią?
czy takich, którzy piłką trafiają do celu?
Potrafią się podpisać, wszak listę płac mają,
tylko czemu do bramki tak rzadko trafiają?
Czasem życie wymaga dodatkowych komentarzy:
Po moim żartobliwym, nie powstałym w złości,
wpisie, co nie z zawiści lecz prędzej z miłości,
zaszczekał z nienawiści bęcwał wprost z przedszkola,
taki, co jego poziom to As, Ala, Ola.
Szanuję ja sportowców, ich trud, walki wolę,
karierowiczów w sporcie serdecznie pier..lę!
Nie cenię za obłudę i w pochwałach celność,
lecz za wyniki meczów! Treningów rzetelność!
Sport to niełatwe życie, to wyrzeczeń kupa,
lecz to nie jest powodem aby grać jak dupa!
Na sporcie znam się mało, lecz Wam kibicuję,
życzę zawsze wygranej! I dumę z Was czuję!
środa, 4 sierpnia 2010
Jak już ten krzyż jest...
urwali się z krzyża? Upadli na główki?
Wyborcy wnet przejrzą, spadnie z oczu łuska,
dobrze, że krzyż stoi, przyda się na Tuska!
czwartek, 22 lipca 2010
Szczecińscy kierowcy jeżdżą z zabójcza prędkością? Rekordzista przekroczył prędkość o 90 km/h
Zamiast temat przemyśleć, walnąć w łeb trzy razy
wolą tworzyć bariery, płoty i zakazy.
Od władzy, co dostali (lud władzę wybiera),
ostatnia im mózgowa komórka zamiera?
I straszą, produkują "Zwolnij" albo "Stój",
brygady, fotoradar wysyłają "w bój".
Nikt tego nie traktuje już wcale poważnie,
wiedząc, że wystarczyło by jeździć rozważnie.
Ale te urzędasy tak się władzą cieszą,
że umiarem w zakazach w ogóle nie grzeszą.
Naprawianie nawierzchi? Kładki? Drogi nowe?
To zbyt skomplikowane! Po co męczyć głowę?
Echo, powiedz kto najbardziej w naszym życiu psoci?
I Echo odpowiada:
- idioci ... idioci... idioci...
Alarm bombowy w Szczecinie
Ten, co bombę podłożył pewnie miał coś z głową,
lub uważał, że władzę ma Szczecin bombową,
taką, która przeszkody niszczy na swej drodze,
niczego się nie boi? To się zawiódł srodze!
Władza jest zbyt nerwowa na takie wygłupy,
wszędzie ją osaczają jak miny, psie kupy,
ktoś pod nią dołki kopie (te uliczne dziury!),
tu i tam tynk się sypie, atakują szczury,
marudzą zawiedzeni tym bajzlem mieszkańcy,
i jeszcze bombą straszą jacyś popaprańcy?
Czy tę bombę podłożył ktoś z takiej przyczyny,
że chciał aby się Władza wzniosła na wyżyny,
z góry patrząc na Szczecin, ile syfu, brudu?
Lecz do tego nie bomby potrzeba lecz cudu!
I za co sto tysięcy? Że czyjeś wygłupy?
A opłacone służby ruszyły swe dupy,
i w praktyce sprawdziły swoje wyszkolenie?
Co lepsze? Trochę ruchu czy w stołki pierdzenie?
Wiadomo, że idiotę co sieje panikę,
i durnym telefonem kaleczy psychikę,
trzeba zlokalizować, ukarać przykładnie,
ale wymyślać koszty? Takie? Czy to ładnie?
Podatnik przecież płaci podatki niemałe,
a sto tysięcy złotych, że służby ospałe,
w panice opuściły swe wygodne biurka
i wysłano by tropić szkolonego burka?
Pies tropił, nic nie znalazł. Powód do cieszenia.
A mógł znaleźć tysiące spraw do załatwienia!
środa, 21 lipca 2010
Życie jest takie przewidywalne, w stu procentach kończy się śmiercią.
los ziemniaków obieranych ze skóry,
żywcem gotowanej marchwi i kapusty,
i ten indyk pieczony w piekarniku, tłusty.
Porcjowana na udka i skrzydełka młodzież kurza,
jest smaczna i soczysta ale też mnie wkurza,
tak jak życie poczęte, jajka w majonezie,
i świnek na schabowe i gulasze rzezie.
Czym fasolka i żywcem gotowany bób
zasłużyli by znaleźć w moim garnku grób?
Lub cielę, gdy podrzyna gardło ostra stal?
Nic to! Bo tylko koni, koni przecież żal!
piątek, 2 lipca 2010
Polska jest najważniejsza!
za przedwyborcze obietnice,
ogarnie naród rozpacz dzika,
tłum wyjdzie rycząc na ulice!
A co się potem z Rządem stanie,
z obłudnikami z taniej bajki?
Niech rozmyślają już dziś dranie,
tej międzynarodowej szajki!
Jak przedwojenny Graf czy Hrabia,
chcą Polskę okraść, zhańbić, złupić!
dając obietnic trzos na wabia.
Ludzie! Nie dajmy się ogłupić!
piątek, 28 maja 2010
Co to za mama?
Poi dziecko butelką, wyrósł na pijaka!
Sika malec pod drzewkiem, robi kupę w krzaki?
Zaraz przyjdzie pedofil! A fe! Brzydki taki!
Z psiego gówna samolot brzdąc lepi na trawie?
Klapsa dać! Przecież trawnik nie służy zabawie!
Trawniki są dla piesków nie dla wstrętnych dzieci,
i nic komu do tego co im z dupy zleci!
Bo pieski są ważniejsze niż brzdąc i mamusia,
piesek nasrał tak ładnie! Malec brzydko siusia!
Archimedes.
twórczo myślał nieustannie,
pożyteczne miał pomysły,
wciaż mu pracowały zmysły.
Kwadratura paraboli?
To łatwizna! Pi? Nie boli!
A rachunek znasz całkowy,
lub przenośnik ślimakowy?
Wielokrążek, walce, kule,
krzywe, proste i w ogóle,
te pochyłej równi prawa,
z liczbą piasku ziarn zabawa,
zegar wodny i organy.
Dźwignią mógłby z posad Ziemię!
Wydało go greckie plemię!
Rzymski żołdak ściął geniusza,
odleciała mądra dusza,
pogrążyła się w chaosie.
Tylko nieuk ma go w nosie!
środa, 26 maja 2010
To jest nasz kraj.
w "promocji" przeterminowane serki,
lub cielęce parówki bez mięsa,
Bartoszewski, Lepper i Wałęsa.
Tu kandydat wyborcy obieca...
i zabójstwo Papały się zleca,
premier wdraża rządy miłości
a emeryt gotuje zupę z kości.
Tu się likwiduje kopalnie,
i nie ma pomp jak tama walnie,
wciąż żebranina na medykamenty,
i co krok złodziej albo święty.
Tu po każdej wielkiej powodzi
budowa domków ku rzece podchodzi,
i nikt się nie ubezpiecza bo władza
wszystkim wypłaci, jej to nie przeszkadza.
Tu silniejsza od wojska armia urzędnicza,
z afer i przekrętów jej się nie rozlicza,
dla nierobów i pijaków raj,
nasza Ojczyzna, ukochany Kraj!
Tu po lewej,w centrum, z prawej strony
polityków gadką omamiony,
da się nabrać jak na leki chory
i znów pójdzie naród na wybory.
A co później? Otworzą się rany,
i zamilkną na cześć peany,
będą żale, skargi i zarzuty,
że to wiocha, że słoma i buty!
Jest coś takiego w narodzie,
jeden rozum ma przed i po szkodzie.
Dzień Matki.
wtorek, 25 maja 2010
Można spać spokojnie?
co miasta zalania jest bliska,
fotografuje proktor przyrodę,
no... Odry rozlewiska.
Czy Wielka Woda tam się rozleje?
Czy miasta zaleje trzy ćwierci?
Dopóki wodny żywioł szaleje,
władza na stołku się wierci.
Może spokojnie spać Szczecin cały,
nie martwić się o przyrodę,
wśród naszej władzy znajdą się wały
odporne na Wielką Wodę!
Jaśnie Pan zajechał.
po co to szemranie? Inne prawa miała.
Ktoś, kto dzierży władzę, równy wojewodzie,
nie krytykuj zatem, boś niegodzien smrodzie!
Lepsze prawa władza sama sobie daje,
i ma gdzieś, że słoma jej z butów wystaje!
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Samoloty zaspawane w beczkach.
Wieś Kłuszyn znajduje się blisko miasta Gżatsk (Гжатск) (przemianowanego w 1968 na Gagarin), w obwodzie smoleńskim.
Ojciec przyszłego kosmonauty był stolarzem, matka pracowała fizycznie jako dojarka w kołchozie.
Na początku lat 50. XX wieku Gagarin uczył się w szkole technicznej w Lubiercach. Tam wstąpił do aeroklubu i zaczął uczyć się pilotażu.
Pierwszy samodzielny lot odbył w 1955. W 1957 ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, w 1958 Akademię Techniczną Lotnictwa im. N.J. Żukowskiego w Moskwie. Pod koniec lat 50. XX w. był pilotem MiG-ów w Murmańsku.
W styczniu 1960 został jednym z 20 pilotów, którzy rozpoczęli przygotowania do lotów w kosmos. Treningi odbywały się w tajemnicy, a grupa kandydatów do pierwszego lotu w kosmos została potem zmniejszona do sześciu. 10 kwietnia 1961 Komisja Państwowa zdecydowała, że to właśnie on będzie pierwszym człowiekiem, który poleci w przestrzeń międzyplanetarną.
12 kwietnia 1961 odbył w statku kosmicznym Wostok lot po orbicie satelitarnej Ziemi, dokonując jednokrotnego jej okrążenia w ciągu 1 godziny 48 minut.
Był to pierwszy w dziejach ludzkości lot człowieka w przestrzeni kosmicznej.
27 marca 1968 Gagarin i jego instruktor lotniczy Władimir Sieriogin zginęli w katastrofie samolotu treningowego MiG-15 UTI 21 km od miasta Kirżacz.
Przyczyny katastrofy nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Wszystkie znalezione szczątki samolotu zostały zaspawane w beczkach i przeznaczone do przechowania „na czas nieograniczony”.
Źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jurij_Gagarin
http://rksmb.ru/get.php?3759
czwartek, 15 kwietnia 2010
Zmarli wybaczą?
Ten tłum, co wczoraj szczekał dziś z rozpaczy wyje.
Serce boli w cichości, łza samotnie spłynie,
a fałszywa żałoba? W kłótni, wrzasku minie.
Jak wynajęte płaczki, w swym żalu nieszczerzy,
z pogrzebu Targowicy robić nie należy.
Licytują się smutkiem, fałszywą rozpaczą,
a może tak przystoi? A zmarli wybaczą?
środa, 14 kwietnia 2010
Po co ten cyrk?
lecz nikt go nie podziwiał, był przecież niezgułą,
zbyt rzadko się uśmiechał, obrażał zbyt łatwo,
wrażliwy na kamery, reflektorów światło,
i czasem gdy przemawiał wymlaskując słowa,
zapinała mu guzik ta Jego Połowa.
Obśmiany i opluty, dziennikarska zgraja
z kartoflem porównała robiąc sobie jaja,
uwypuklano gafy, potknięcia i słowa,
krytyka to już była mania narodowa.
Że nie internowany, że księżyc, że pije,
że zawistny, że mściwy, że w ogóle żyje,
no, i to "spieprzaj dziadu", i "małpa w czerwonym",
- głosowałeś na Niego? - trzeba być szalonym!
Dzisiaj? - to mój Prezydent! - Och jaki wspaniały!
kocha, lubi, szanuje, wielbi naród cały.
Jaki gest, bo się rozbił, nie doleciał celu,
zasłużył na co najmniej pogrzeb na Wawelu!
Łzy obeschły? Wróciły kompleksy, frustracje?
Czy współczucia nie macie? Serce ma wakacje?
Dzień wcześniej to potwory a po śmierci? Święci!
Och, rodacy! Jesteście chyba p......nięci!
Jak przegiąć to do końca? Świat nas obserwuje?
Czy nawet w chwili smutku umiaru brakuje?
Ciszej już. To nie pora. Sam nie byłem fanem.
Starczy manipulacji. Nie jestem baranem!
Uszanujmy. Uczcijmy. Wspominajmy z żalem,
lecz tak, aby pogrzebu nie pomylić z balem.
P.S. Dlaczego to napisałem? Nie byłem jak wspomniałem zwolennikiem, ale ta licytacja komentujących po forach jest niesmaczna. Obrażanie lub wychwalanie?
Szacunek to cisza.
Ci, którzy zginęli w tym nieszczęśliwym zdarzeniu zasługują na refleksję i ciszę a nie na tumult rozdyskutowanej tłuszczy. Zginął nasz Prezydent. Pamiętajmy o tym.
niedziela, 11 kwietnia 2010
sobota, 10 kwietnia 2010
To zły rok.
Jeden z komentarzy pod tą relacją:
Это злой рок...Качинский настолько ненавидел Россию и весь народ, и в России же погиб. Ненависть опасна.
To napisałem 24 stycznia 2008 po katastrofie lotniczej:
Smutno.
Rozłożyć po kieszeniach, forsę przed podróżą,
radzili starzy ludzie, mając rację dużą!
Aby przed inszą stratą, czy też przed rabunkiem,
uchronić część gotówki, swoim przemyślunkiem!
Tu JEDNYM SAMOLOTEM, bez żadnych kłopotów,
wysłano ich na wykład bezpieczeństwa lotów!
I igrając z rozsądkiem, że aż myśleć trwoga,
powrócili, lecz prosto przed oblicze Boga!
_____________________________________________________________
Nie na temat:
Czasem ten, co nie grzeszy polotem wzniesie się na wyżyny ale samolotem.
Nagle wszyscy żałują, mówią o nim ładnie, jak już upadnie.
Gdy żywi i u steru, zewsząd malkontenci a po śmierci? Święci!
piątek, 9 kwietnia 2010
Idiotyzmy człowieka w XXI wieku?
Zaciekawiły mnie bełkotliwe w swojej treści komentarze pod kilkoma wpisami. Wpisałem w Google poradnik żywieniowy człowieka w XXI wieku
Tu jest strona tego "rewelacyjnego" poradnika.
A tutaj opinia kogoś zachwyconego tym poradnikiem. Fragment opinii:
"Przestrzegam przed zakupem "Poradnika żywieniowego człowieka w XXI wieku" wydanego przez instytut im. Ryszarda Lorenca w Krakowie. Ani wspomniany instytut, ani nazwiska naukowcow, ktore zostaly podane na stronie tej "placówki badawczej", nie istnieją w bazach nauki polskiej. Nie istnieją także w Internecie (za wyjątkiem w postów reklamujących poradnik). Dlaczego? NIP i REGON podany na stronie należą do osoby prywatnej. Dlaczego, skoro to ma być placówka naukowa?"
Zabawnie wyglądają "naukowe" komentarze na tej stronie, ktoś nie pomyślał o IP?
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem Lema:
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
środa, 7 kwietnia 2010
Budowanie biurowców? Tak. Czy sama biurokracja wystarczy mieszkańcom Szczecina? Nie!
Biura powinno się wyprowadzać poza obręb miasta. A jak się już musi zajmować cenne miejsca w mieście na biura, to obok biurowców powinny być miejsca parkingowe ale nie na 50 miejsc jak będzie na Bramie Portowej.
Nieprzemyślane wydawane zezwoleń na budowanie tanich szklano-metalowych straszydeł dla "gryzipiórków" i zgoda na ubogą infrastrukturę towarzyszącą (parkingi, przekąski itp.) skończy się zagraceniem już i tak zapchanego Centrum ( żartuję, bo gdzie Szczecin ma Centrum?).
Władze miasta najwidoczniej słabo cenią wartość terenu miejskiego. Place leżą po wiele lat ogrodzone (lub nie) i pozarastane chwastami. Kupujący nie są prześwietlani zbyt mocno, jeżeli po zakupie mają budowanie w d...
A po jakimś czasie odprzedają nabyty teren z zyskiem. Czy miasto jest Świętym Mikołajem?
Gdzie przykłady udanych promocji Szczecina? Jaki inwestor stworzył w ostatnich latach miejsca pracy inne od pracy w handlowych molochach? Może ktoś sobie przypomina?
Kojarzę sobie wyłącznie zamykanie i likwidację zakładów pracy (twórczej pracy a nie wystawiania towarów na półki u kogoś kto ma wakacje podatkowe).
Szczecin będzie "wielkim centrum biurowym"?
Według Prawa Parkinsona administracja rozrasta się nieustannie nawet jak (ta administracja) nie ma nic do roboty. Żyje swoim własnym bytem. Petent jej tylko przeszkadza i wybudza z błogostanu.
Pomnik gołębia?
Pierwsze ofiary?
Tu będzie biurowiec
Tak ma być i basta!
Czyżby dykty zabrakło, że oszklone ramy?
W TAKIM miejscu Szczecina mieć biurowce mamy?
Cenne miejsce za bezcen bezmyślnie sprzedano,
a właściwie rzec można, że podarowano!
A teraz gryzipiórki i segregatory?
Czy nasz Miejski Architekt nie jest czasem chory?
W miejscu tak zabytkowym, gdzie Brama Portowa,
stanie takie "coś" szklane? A gdzie gust? Gdzie głowa?
Pół setki miejsc na parking jak donoszą wieści,
reszta w bocznych uliczkach pewnie się pomieści!
Pójdą precz koguciki, kebaby i lody,
w zamian mamy do smutku następne powody,
"kapciory" z kątownika ku miasta ozdobie?
I cóż mi pozostało? Siąść, zapłakać sobie.
Zamiast biura budować na obrzeżach miasta,
ładuje się w sam środek. Tak ma być i basta!
niedziela, 4 kwietnia 2010
Szkoda chłopa, mógł sam wziąć mopa!
Wstał i poszedł potulnie. Kazała i basta!
Zapamiętał skąd przyniósł wypieki ostatnie,
smaczne były, tam pójdzie, chyba się nie natnie?
Kolejka była długa, wspaniałe zapachy,
spojrzał na sprzedawczynię, poplamione łachy,
spuścił wzrok na podłogę a tam niczym w chlewie,
za ladą jeszcze brudniej. Gdzie patrzeć? Sam nie wie!
Stłumił odruch wymiotny, zęby mocniej ścisnął,
kupił ciasto i grzecznie o brudzie nie pisnął.
W domu ciasto na talerz, nie je, nie próbuje,
aż żona pyta z troską czy się dobrze czuje?
Opowiedział więc żonie jak w cukierni było,
też ciasta już nie jadła bo też ją zemdliło.
Włączył zatem komputer, wszedł na Moje Miasto
i opisał jak kupił w chlewie smaczne ciasto.
Ledwo zdążył napisać swe skromne uwagi
a już zaczął się atak. Ktoś doznał zniewagi?
Życzono by mu w cieście kłak się mógł przydarzyć,
o co łatwo w chlewiku, nie potrzeba marzyć.
Ktoś radził, lecz to była rada "wzięta z dupy",
żeby chodził ze ścierką do nich na zakupy
i niech ten brud ogarnie przed zakupem ciasta,
zamiast to opisywać w blogu swego miasta.
Pochopnie zło ujawnił, i to jego wina!
Niech wojny z brudasami lepiej nie zaczyna!
Usunął wpis. Co z tego? Przecież w Internecie
jak dobrze poszukacie ślady odnajdziecie.
Przezornie nie podaję gdzie miejsce zdarzenia,
bo takich miejsc jest wiele i nic to nie zmienia.
Zamiast dbać o klientów bo z nich pensję mają,
niedbalstwem, bałaganem, brudem, odstraszają.
A przecież wystarczyła by ścierka, mop, woda,
ech, co będę tłumaczył, klawiatury szkoda.
czwartek, 1 kwietnia 2010
Prima Aprilis? Nie tego potrzebuję!
Dzisiaj, gdy kłamstwo stało się powszechne, codzienne i wciska się z publikatorów i ust polityków jak szum wodospadu, taki dzień jak dzisiaj niczego nowego nie wnosi.
Może warto ustanowić w kalendarzu Dzień Mówienia Prawdy?
Tak rzadko się teraz z prawdą spotykamy a przecież mijamy się z nią każdego dnia!
wtorek, 30 marca 2010
Wyborne wybory wyimaginowanych cudownych pasterzy.
teraz trzęsą się z zimna. To byli fryzjerzy!
Zamiast stado prowadzić gdzie soczysta trawa,
jak dokładniej by ostrzyc wprowadzają prawa.
Wilk czasem stadko napadł i zeżarł sztuk kilka,
a rząd w swoim nierządzie groźniejszy od wilka.
Kontroluje owieczki w poczęcia zabawie,
za krycie "becikowe" ustanawia w prawie,
pomysł niczym z okresu plantacji bawełny,
żeby więcej owieczek do strzyżenia wełny?
Że z stadem są tożsami, przezornie udają,
dając owcom złudzenie, że wciąż wybór mają.
Mogą owce potulne powypełniać PIT-y
i brać udział w wyborach fryzjerskiej elity,
słuchać jak będą dbali o owieczek stada,
a PO wyborach? Fryzjer! No, i dupa blada!
niedziela, 28 marca 2010
Gdyby już tęczy nie było.
kochanie miłością mą ręczę,
że nic by się nie zmieniło,
jam w ciebie wpatrzony jak w tęczę!
Kolory twego uśmiechu
włosy pachnące jak róże,
blask oczu, szum twego oddechu
rozjaśnią życia burze.
A gdyby słońca nie było
bo zgasło by jakimś pechem,
nadal by przecież świeciło
twoim promiennym uśmiechem.
O szarym dniu nie ma mowy
gdy ty uśmiechasz się miło,
świat byłby wciąż kolorowy,
gdyby już tęczy nie było.
sobota, 27 marca 2010
W poniedziałek, 27 marca 2006 roku zmarł Stanisław Lem.
W otchłani mrocznej kosmosu,
szukał swojego losu,
pomiędzy dobrem i złem,
żył, tworzył Stanisław Lem.
Wróżył jak z fusów po kawie,
czy piszczy na Marsie coś w trawie,
jak w stacji kosmicznej, w otchłani,
w tej ciszy myśl boli i rani.
I wije się jaźń, lodem skuwa,
mózg mgłą szaleństwa zatruwa,
robot jest bratem lub wrogiem,
a plamka na szybie... Bogiem.
I chociaż futurystycznie,
trafne miał wizje faktycznie,
zapomniał w swych wizji nadmiarze,
że znajdzie się w innym wymiarze.
Myśli i sny mkną przed siebie,
śmierć Lema ich nie pogrzebie,
skrzyć będą w całym wszechświecie,
gdy Lema czytać będziecie.
Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 we Lwowie, przeżył 84 lata.
Był pisarzem, filozofem i futurologiem.
Kilka Lemomyśli:
"Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"
"Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach."
"Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie."
"Być może rzeczy pójdą lepszym i równiejszym biegiem za lat kilkadziesiąt. Na razie jesteśmy skazani na taką elitę polityczną, która wywołuje u przyzwoitego człowieka rumieniec wstydu."
"Na szczęście Kaczyńscy przeminą, choć zdążą popsuć gospodarkę. Czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia."
"Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć."
I na zakończenie ta jakże na czasie Lemomyśl:
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
wtorek, 16 marca 2010
Grzech ekologiczny?
To chyba dobrze? Są torby ekologiczne, żywność ekologiczna a teraz są i grzechy ekologiczne!
Miło tak grzeszyć dla dobra środowiska!
A może to tylko grzech przeciw logice?
czwartek, 11 marca 2010
Spotkanie z policyjnym patrolem.
czasem schodząc na jezdnię by złapać ujęcia,
patrząc czujnie czy auta dostatecznie z dala,
tak, wiem, że takich "pląsów" prawo nie pochwala.
Uszedłem tak kawałek, fotki wciąż pstrykając,
czasem by "złapać" obiekt skok robiąc jak zając,
i nagle słyszę grzeczne : Halo, proszę pana!
odwracam się i blednę nagle niczym ściana.
To patrol policyjny patrząc brew podnosi,
pyta mnie o cel fotek i o dowód prosi.
Przy pomocy palmtopa poszukali w bazie,
czy mnie i aparatu nie mają w wykazie.
Komórkę też sprawdzili czy nie "pożyczyłem",
i gdy ja już mandatu prawie pewien byłem,
panowie policjanci uprzejmi i mili,
bym nie stwarzał zagrożeń ruchu pouczyli.
Byli profesjonalni, uśmiechnięci, grzeczni,
dzięki takim patrolom jesteśmy bezpieczni.
Opisuję dzisiejsze zdarzenie jak było,
chociaż ciut przeskrobałem, dobrze się skończyło.
wtorek, 9 marca 2010
9 marca 2006 roku zmarła Hanka Bielicka.
W dniu śmierci Hanki Bielickiej napisałem lekko żartobliwie, ale to z szacunku dla jej dowcipnego stylu:
Patronka Gadu-Gadu?
będą płakać na pogrzebie,
że Ją zabrał Bóg do siebie,
jaka wielka, zdolna, znana,
jaki talent, proszę pana,
ile lat wśród nas przeżyła!
a gadułą jaką była...
te dwa Tiry kapeluszy,
świadczą o.. bogactwie duszy?
a torebek szafy cztery?
rękawiczek do cholery?
miałaś talent Wielka Damo?
lat hmm... dzieści WCIĄŻ TO SAMO!
jazgotliwa, czy kobieta?
bez rodziny, bez faceta,
całe życie przegadała,
śmierć ględzenie Jej przerwała,
Bogu będzie teraz biada,
jak się w Raju też rozgada,
coś z Nią zrobić będzie trzeba,
bo kto zechce pójść do Nieba?
Po czterech latach od Jej nieobecności nie spotykam się z Jej głosem ani w radio ani w teleogłupiaczu. Odeszła po raz drugi? Z naszej pamięci?
niedziela, 7 marca 2010
Będą babcie i dziadkowie neostrady?
sobota, 6 marca 2010
Kawa na ławę.
czytam, ze śmiechu parskam, przednią mam zabawę.
- A co to wczoraj było? wystawna kolacja?
Krystyna odpowiada: - Nie zwykła libacja!
Wpadł do mnie Pan Redaktor razem z kolegami
a co się później działo poczytajcie sami.
Krzyczeli, ubliżali, wywlekali winy,
ja ich nie zapraszałam, wpadli bez przyczyny.
Wyzywali żem ślepa, fakt wzrok mam już słaby,
ale ładnie tak czepiać się mnie? Starej baby?
Wiadomo, oni sławni, pycha ich rozdyma
a ślepej, schorowanej, nikt strony nie trzyma.
Można wyśmiewać moje pseudonimy wiecznie?
Wolę się nie ujawniać bo tu niebezpiecznie!
Pan Redaktor ma władzę i autorytety
i zero zrozumienia dla starej kobiety.
Jest niczym Pan na Włościach, całe miasto jego,
a dla niepełnosprawnych szacunku żadnego!
Jak balon go rozdyma wybujałe ego,
a jak ten balon przekłuć? Co zostanie z niego?
Trochę gbura, prostaka, wiecznego mądrali,
co się jakąś współpracą, nagrodami chwali,
na innych patrzy z góry i wdaje się w spory,
a gdzie serce? Współczucie? Gdzie trochę pokory?
Tak jak już wspominałem, na kawę dziś wpadłem
i do kawy ciasteczko ciut nieświeże zjadłem.
Nie wymieniłem gościa Krystyny z nazwiska,
nie chcę sądów odwiedzać z daleka ni z bliska.
Kolegów Redaktora kontakt bezpośredni
też jest dla mego ciała niezbyt odpowiedni.
Żegnam się i wychodzę od pani Krystyny,
mam nadzieję się spotkać aż na imieniny.
No, chyba że Redaktor w akcie desperacji
znów wpadnie do Krystyny na wykład swych racji.
środa, 3 marca 2010
Nie widzę, nie słyszę, tego nie ma!
Nie wiemy, bo słów jego prawie nikt nie śledzi!
Ktoś pianę toczy z pyska niczym wściekły pies,
bo na swym blogu pisze coś Krystyna S.?
Pewnie kocha swe miasto, że aż drżą jej ręce
gdy pisze ciut nieskładnie, a co ma w podzięce?
Obelgi, oburzenie i inne zniewagi,
za próbę pokazania tego, że król nagi?
Kiedy rzucisz kamieniem tu w naszym Szczecinie,
to zgadnij w co uderzy? Czego nie ominie?
Takiego rzutu prawdopodobieństwo duże,
że trafi wprost w psią kupę lub jakąś kałużę!
Rozjeżdżone chodniki, śmieci i bajora
to nasza rzeczywistość, ponura i chora.
Straży miejskiej pod nogi możesz rzucać śmieci,
albo pieska wypróżnić, ich to nie obleci.
Dwa razy dziennie widzieć im kazała władza,
a potem cały bajzel już im nie przeszkadza.
Architekt miejski usnął i są tego skutki,
gdzie nie spojrzeć koszmarne handlujących budki.
To łączenie zabytków z tandetą, bezguście!
Jesteśmy w wielkim mieście, czy gdzieś na odpuście?
Niech gospodarzom miasta już przestanie "zwisać",
a wówczas i Krystyna S. przestanie pisać!
Kiedyś kąpano się na Jana?
naraz czuję coś śmierdzi jak skunksowi z dupy,
już prawie na bezdechu rozglądam się wkoło
i widzę osobnika jak tańczy wesoło.
Może to nie był taniec a tylko podrygi,
wyglądał przezabawnie lecz... śmierdział jak rzygi!
Palto brudne a spodnie? Prane w Peerelu!
Coś mruczał niewyraźnie tocząc się do celu,
w koszyk patrzył a wzrok miał mroczny i ponury,
spojrzałem, myśląc: mydło kupił? Nie! Vanpury!